Joanna Wojsiat, autor w serwisie https://www.muscle-zone.pl/blog/author/joanna-wojsiat/ Sun, 16 Mar 2025 13:57:14 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=6.8.1 Dlaczego w żołądku musi być kwaśno? https://www.muscle-zone.pl/blog/dlaczego-w-zoladku-musi-byc-kwasno/ https://www.muscle-zone.pl/blog/dlaczego-w-zoladku-musi-byc-kwasno/#comments Thu, 29 Apr 2021 09:11:44 +0000 https://www.muscle-zone.pl/blog/?p=19006 Pomimo wciąż świetnie mającego się trendu na "odkwaszanie, odtruwanie i eliminowanie", chciałabym dziś podnieść niezwykle ważną kwestię kwaśnego pH dla...

Artykuł Dlaczego w żołądku musi być kwaśno? pochodzi z serwisu Blog Muscle-Zone.

]]>

Pomimo wciąż świetnie mającego się trendu na "odkwaszanie, odtruwanie i eliminowanie", chciałabym dziś podnieść niezwykle ważną kwestię kwaśnego pH dla naszego prawidłowego funkcjonowania. Odpowiedni, kwaśny odczyn żołądka jest bowiem istotnym elementem utrzymania zdrowia (niezwykle często bagatelizowanym...), a jego niedokwaszenie to nieprawidłowość coraz częściej łączona na przykład z występowaniem chorób z autoagresji (Hashimoto).




Głównymi objawami zbyt wysokiego pH w żołądku, są objawy pełności, zmęczenie po jedzeniu, zaparcia lub biegunki (lub obie sytuacje występujące naprzemiennie) a także objawy refluksu.  Ponadto, nieprawidłowość ta często łączona jest z  niskim poziomem witaminy B12, ferrytyny, żelaza i przewlekłym zmęczeniem.

Proces trawienia

Proces trawienia rozpoczyna się już w ustach. To tutaj enzymy zawarte w ślinie rozkładają węglowodany oraz „oczyszczają" pokarm. Gdy pożywienie dostaje się do żołądka, za sprawą kwasu solnego ulega rozdrobnieniu na małe fragmenty - tam trawią się przede wszystkim białka.  Tłuszcze, ulegają rozkładowi w jelitach. Jedynym kwasem jaki produkuje nasz organizm, jest kwas solny. Znajduje się on tylko i wyłącznie w żołądku. Jego zadaniem jest rozdrobnienie białek, aby jelita poradziły sobie z wyciągnięciem z pokarmu wszystkich niezbędnych substancji odżywczych. Gdy kwas żołądkowy jest za słaby (ma za wysokie pH) lub jest go za mało, to zaczynają się problemy. Sytuacja idealna to poziom zakwaszenia żołądka o pH wynoszącym około 1-2,5. Wówczas mamy właściwy poziom kwasu solnego, a enzymy trawienne produkowane w żołądku prawidłowo pełnią swoją funkcję (pepsyna pracuje prawidłowo przy pH 1,6-3,2). Funkcja kwasu solnego to m.in. rozkładanie pokarmu (głównie białka), dezynfekcja, niszczenie bakterii, pasożytów i innych patogenów.

I znowu to Hashimoto?

Jak wykazują badania osoby z zapaleniem tarczycy typu Hashimoto mają niski poziom kwasu żołądkowego (hypochlorhydria), albo też cierpią na jego całkowity brak (achlorhydria).  Być może nie jest to powszechnie wiadome, jednak niewydajne trawienie białek często prowadzić może do wyczerpania organizmu, bowiem jest to proces, w którym zużywamy bardzo dużo energii. Dodatkowo, sytuacji tej towarzyszy zaburzony metabolizm i osłabione wchłanianie składników odżywczych.

Pojawiające się trudności z trawieniem białek mogą doprowadzić jednak do znacznie poważniejszych problemów zdrowotnych. Nieprawidłowo funkcjonujący układ trawienny nie radzi sobie z rozkładaniem złożonych cząsteczek białka, na przykład glutenu, soi i nabiału. Występowanie źle strawionych białkek stanowi większe prawdopodobieństwo wystąpienia nadwrażliwości na nie, dlatego też jest to kolejny argument wskazujący na powiązanie choroby Hashimoto i nadwrażliwości na te składniki pokarmowe. Z jednej strony są to jedne z najtrudniej strawnych białek dla organizmu, z drugiej – stanowią one jedne z najczęściej spożywanych obecnie pokarmów. Jak już niejednokrotnie wspominałam (teoria mimikry molekularnej) organizm może wytwarzać przeciwciała IgG w reakcji na wystąpienie tych białek, czyli przeciwciała dokładnie tej samej klasy, które skierowane są przeciwko tkance tarczycowej w chorobie autoimmunologicznej. Sytuacja może stać się jeszcze bardziej niekorzystna, gdy osoba z nadwrażliwością na dane białka w dalszym ciągu je spożywa, a jej układ trawienny nie działa sprawnie. Wówczas odpowiedź układu immunologicznego staje się jeszcze intensywniejsza ponieważ dostarczanie źle strawionego białka to sygnał dla układu odpornościowego, by wytwarzał więcej tego rodzaju przeciwciał.

Idźmy dalej...białka wywołujące reakcję alergiczną mogą łączyć się z przeciwciałami, tworząc tzw. kompleksy immunologiczne. W warunkach prawidłowo funkcjonującego organizmu są one rozkładane za pomocą wydzielanych przez żołądek oraz dwunastnicę enzymów proteolitycznych (proteaz). Jednak występowanie wielu kompleksów immunologicznych może doprowadzić do stanu przeciążenia wspominanego systemu proteolitycznego, a w konsekwencji do niedrożności wątroby, chorób autoimmunologicznych i przewlekłych stanów zapalnych. Samo wyeliminowanie białek, które wywołują reakcję może oczywiście zmniejszyć odpowiedź układu odpornościowego i poprawić samopoczucie, niemniej jednak przewlekle występujące niskie pH żołądka może doprowadzić do pojawienia się nadwrażliwości na kolejne pokarmy. Brzmi jak błędne koło? Niestety i w tym przypadku jeden proces silnie połączony jest z drugim.

Wszystko dzieje się w jelitach więc nic dziwnego, że na scenę wkracza również mikrobiota jelitowa. Źle strawione białka stanowią bowiem niezwykle zachęcającą pożywkę dla drobnoustrojów. Środowisko jelit jest niezwykle delikatne i wrażliwe na zmiany – funkcjonuje najlepiej gdy stosunek bakterii probiotycznych do patogennych zachowany jest w ścisłej równowadze. O sytuacji dysbiozy jelitowej mówimy wówczas gdy bakterii oportunistycznych jest więcej niż probiotycznych, zjawisko to niezwykle często łączone jest z powstawaniem wielu chorób autoimmunologicznych (np. występowanie SIBO). Dowiedziono także, że u znacznej części osób dotkniętych chorobą Hashimoto występują zaburzenia równowagi flory jelitowej, co podaje się jako jedną z przyczyn zespołu nieszczelnego jelita (kolejny element wymieniany w etiopatogenezie chorób z autoagresji).

Niedobór kwasu solnego może dodatkowo zwiększyć podatność na infekcje jelitowe, na przykład bakterie Helicobacter pylorii czy Yersinia i pasożyty, które często łączone są z pojawieniem się choroby z autoagresji. Niski poziom kwasu żołądkowego może być konsekwencją kilku sytuacji – niedoborów składników odżywczych, np. tiaminy, diety wegetariańskiej lub wegańskiej, problemów z nadnerczami oraz infekcji H. Pylorii (które neutralizują kwas żołądkowy, by móc przetrwać w ludzkim organizmie). Dodatkowo niedobór kwasu żołądkowego prowadzić może do anemii związanej z niedoborem witaminy B12 bądź żelaza. Jest to związane z faktem, że by wydobyć te składniki odżywcze z pokarmów białkowych organizm potrzebuje kwasu żołądkowego.

Podsumowując, podwyższenie pH i obniżenie poziomu kwasu żołądkowego skutkuje wieloma nieprawidłowościami, wśród których wymienia się:

  • zakażenie pasożytami – kwas żołądkowy pomaga sterylizować spożywane pokarmy i pomaga pozbywać się patogenów
  • powstanie nietolerancji pokarmowych - proteiny niedostatecznie strawione mogą indukować odpowiedź ze strony ukladu immunologicznego i prowadzić do nietolerancji pokarmowych, szczególnie glutenu i produktów mlecznych
  • przerost bakteryjny w jelicie cienkim (SIBO) - bez obecności kwasu żołądkowego bakterie w jelicie mogą przerastać i odżywiać się nie do końca strawionymi białkami. Szacuje się, że u ponad 50 % osób z niedoczynnością tarczycy diganozuje się SIBO
  • niedobory składników pokarmowych -  w szczególności żelaza, wapnia i witaminy B12
  • hypergastrinemię (nadmierną sekrecję gastryny, innego enzymu trawiennego, jako kompensacja do niskiego poziomu kwasu żołądkowego). Sytuacja ta stanowi konsekwencją przedłużającego się niedobóru kwasu żołądkowego,  może prowadzić do powstania nowotworów w przewodzie pokarmowym

Elementem, który bez wątpienia ma znaczny wpływ na zaburzenie kwasowości żołądka jest coraz bardziej powszechne stosowanie leków zobojętniających sok żołądkowy (inhibitory pompy protonowej lub blokery H2).   Każde przyjęcie takiego leku powoduje "wyłączenie" żołądka na 24 godziny.  Dodatkowo, leki te zawierają aluminium, który odkłada się w naszym organizmie, w szczególności w nerkach i mózgu. Przeprowadzone w 2016 roku badania wykazały, że stosowanie leków zobojętniających kwas żołądkowy przyczynia się również do znacznego obniżenia poziomu witaminy B12 w organizmie.

Co możesz zrobić i jak "zakwasić" swoje środowisko?

1. Ocet jabłkowy fermentowany – najprostsza metoda zakwaszenia to picie 15 min przed głównymi posiłkami 2 łyżek octu jabłkowego fermentowanego, naturalnie mętnego wymieszanego z połową szklanki wody. Co istotne - nie używamy octu spirytusowego!
2. Woda z cytryną – zamiast octu jabłkowego możemy użyć soku z cytryny, którego pH wynosi między 2-2,5
3. Krople żołądkowe -  zaleca się by przed posiłkiem wlać kilka kropli na język - stymulują ona wydzielanie kwasu solnego
4. Tiamina
5. Betaina HCl oraz enzymy trawienne (proteolityczne) – np. bromelanina, papaina, trypsyna (poleam marki Aliness Betaine HCl Pepsine)

Aliness Betaine HCl - rekomendowany suplement z betainą w postaci chlorowodorku
Aliness Betaine HCl - rekomendowany suplement z betainą w postaci chlorowodorku

Dodatkowo, elementy niezwykle istotne dla dobrego trawienia to:

1. Skupienie na jedzeniu, dokładne przeżuwanie pokarmu – trawienie i stymulowanie układu nerwowego rozpoczyna się już w jamie ustnej!
2. Nie popijanie posiłków wodą, innymi płynami - w trakcie jedzenia! ale...
3. Odpowiednia ilość spożywanej wody w ciągu dnia – woda to najważniejszy katalizator wszystkich reakcji chemicznych!
4. Odpowiednie spożycie sodu i chloru
5. Spożywanie pokarmów naturalnych i nieprzetworzonych
6. Surowe jedzenie, delikatna obróbka termiczna
7. Smaki pobudzające trawienie: gorzki, słony, kwaśny
8. Kiszone, fermentowane jedzenie, kombucha (pyszna, fermentowana herbata - polecam Capitan Kombucha kokosowa 🙂
9. Zielone warzywa - zawierają monosacharyd o nazwie sulfochinowoza, w skrócie SQ, który napędza do działania dobre bakterie żyjące w jelitach. W ten sposób wzbogaca mikroflorę jelit i usprawnia trawienie
10. Dodatki takie jak imbir, pieprz cayenne, chrzan czy koper przyspieszają trawienie, bo pobudzają wydzielanie śliny, soków żołądkowych, i działają rozluźniająco. Rumianek, goryczka lub mniszek lekarski również stymulują pracę soków żołądkowych, wspierają też rozkład cholesterolu i tłuszczów.
9. Dobrze dobrana probiotykoterapia

Bibliografia

1.Daher R, Yazbeck T, Jaoude JB, Abboud B. Consequences of dysthyroidism on the digestive tract and viscera. World J Gastroenterol. 2009;15(23):2834-8.

2. Virili C, Fallahi P, Antonelli A, Benvenga S, Centanni M. Gut microbiota and Hashimoto's thyroiditis. Rev Endocr Metab Disord. 2018 Oct 8.

3. Shmuely H, Shimon I, Gitter LA. Helicobacter pylori infection in women with Hashimoto thyroiditis: A case-control study. Medicine (Baltimore). 2016;95(29):e4074.

4.Choi YM, Kim TY, Kim EY, et al. Association between thyroid autoimmunity and Helicobacter pylori infection. Korean J Intern Med. 2017;32(2):309-313.

5.Kyriacou A, McLaughlin J, Syed AA. Thyroid disorders and gastrointestinal and liver dysfunction: A state of the art review. Eur J Intern Med. 2015 Oct;26(8):563-71.

6.Ebert EC. The thyroid and the gut. J Clin Gastroenterol. 2010 Jul;44(6):402-6.

7.I. Weintz. Hashimoto. Jak w 90 dni pozbyć się objawów i odzyskać zdrowie

8.Presse N, Perreault S, Kergoat MJ. Vitamin B12 Deficiency Induced by the Use of Gastric Acid Inhibitors: Calcium Supplements as a Potential Effect Modifier. J Nutr Health Aging. 2016;20(5):569-73.

Artykuł Dlaczego w żołądku musi być kwaśno? pochodzi z serwisu Blog Muscle-Zone.

]]>
https://www.muscle-zone.pl/blog/dlaczego-w-zoladku-musi-byc-kwasno/feed/ 5
Grzybek tybetański – czym na prawdę jest i jakie są podstawy jego dobroczynnego działania? https://www.muscle-zone.pl/blog/grzybek-tybetanski-czym-na-prawde-jest-i-jakie-sa-podstawy-jego-dobroczynnego-dzialania/ https://www.muscle-zone.pl/blog/grzybek-tybetanski-czym-na-prawde-jest-i-jakie-sa-podstawy-jego-dobroczynnego-dzialania/#respond Tue, 30 Jun 2020 08:03:03 +0000 https://www.muscle-zone.pl/blog/?p=14532 Nazwa brzmi dość tajemniczo, muszę Was jednak rozczarować. Grzybek tybetański, nie ma nic wspólnego z grzybami (oczywiście oprócz obecnych w...

Artykuł Grzybek tybetański – czym na prawdę jest i jakie są podstawy jego dobroczynnego działania? pochodzi z serwisu Blog Muscle-Zone.

]]>
Nazwa brzmi dość tajemniczo, muszę Was jednak rozczarować. Grzybek tybetański, nie ma nic wspólnego z grzybami (oczywiście oprócz obecnych w swojej strukturze drożdży) -  to po prostu ziarna kefirowe, zwane też grzybkami jogów hinduskich. Charakteryzuje je biały kolor, a wyglądem przypominają rozgotowany ryż lub różyczki kalafiora. Te granulowate struktury mają niewielkie rozmiary - od 3 do 25 mm. Dzięki zastosowaniu grzybków otrzymuje się kefir, któremu przypisano szereg dobroczynnych właściwości. Jest to fermentowany napój mleczny o bardzo długiej historii i tradycji stosowania.

Kefir jest lekkostrawnym źródłem białka i wapnia w diecie oraz jak sugerują badacze - jego spożycie może znacznie wpływać na długość życia.

 Co to takiego?

Ziarna kefirowe to nic innego jak symbiotyczna mieszanina wielu drobnoustrojów. W grzybkach tybetańskich 58-70% masy stanowi Lactobacillus lactis. Bakterie te w procesie fermentacji mleka, przekształcają laktozę na kwas mlekowy  - dzięki czemu osoby uczulone na laktozę (ale co istotne -  nie na białko mleka krowiego) mogą spożywać kefir. Proces fermentacji obniża poziom pH mleka, hamując rozwój bakterii, które odpowiedzialne są za psucie i gnicie pokarmów. Przemiany te znacznie wydłużają okres trwałości i przydatności do spożycia samego kefiru. Podobne procesy zachodzą w  jelitach po spożyciu kefiru – zahamowane zostają toksyczne procesy gnilne trawionych treści przesuwających się w przewodzie pokarmowym. Probiotyczne organizmy funkcjonujące w jelicie osoby spożywającej regularnie pokarmy w nie bogate (tym samym również kefir z grzybka tybetańskiego), przynoszą korzyści w procesie trawienia, łagodzą objawy schorzeń związanych z przewodem pokarmowym i układem odpornościowym. W skład grzybków wchodzą także inne Gram-dodatnie bakterie, m.in. Lactobacillus mesenteroides, odpowiedzialny za charakterystyczny zapach kefiru,Lactobacillus kefiri, Lactobacillus acidophilus, Lactobacillus caucasicus,Lactobacillus bulgaricus, a także Gram-ujemne bakterie octowe (Acetobacter). Oprócz tego, co istotne,  w grzybkach kefirowych znajdują się drożdże, takie jak: Torula kefir, Kluyveromyces lactis, Kluyveromyces marxianus, Saccharomyces cerevisiae, Candida kefyr. Niektóre z nich także przeprowadzają fermentację, co czyni kefir łatwiej strawnym.

Grzybki wywołują dwa rodzaje fermentacji: mlekową oraz alkoholową, co nadaje kefirowi charakterystyczny smak oraz powoduje, że gotowy produkt zawiera pewne ilości alkoholu. Zawartość etanolu jest jednak niewielka i zwiększa się wraz ze starzeniem się kefiru, wynosząc ok. 0,5%. Swą zwartą strukturę grzybek tybetański zawdzięcza kefiranowi -  polisacharydowi o żelowej konsystencji, który łączy poszczególne składniki w całość. Bardzo ciekawe jest to, że struktury te zachowują się niczym jeden organizm.  Badania prowadzone przez naukowców już w latach 80-tych wykazały, że wytworzenie hodowli z pojedynczych mikroorganizmów wyizolowanych z ziaren kefirowych, nie jest możliwe.

Do Polski grzybek tybetański trafił prawdopodobnie za sprawą profesora Politechniki Gliwickiej, który w trakcie swojego pięcioletniego pobytu w Indiach zachorował na raka wątroby. Leczący go  mnich tybetański podawał mu napar ze wspominanego grzybka, który postawił go na nogi. Przed swym powrotem do Polski, mnich ofiarował mu szczep tybetańskiego grzybka, który obecnie rozpowszechniany jest dalej.

Zbawienny wpływ na zdrowie

Grzybek tybetański zyskał miano jednego z medycznych fenomenów. O ile sugestie, że leczy on choroby nowotworowe (a takowe znajdują sporo swoich zwolenników), wydają się dość przesadzone, ponieważ brak badań klinicznych potwierdzających skuteczność kefiru w walce z rakiem, to nie da się zaprzeczyć, że regularne picie tego napoju ma bardzo korzystny wpływ na organizm. Udowodniono, że spożycie kefiru poprawia ogólny stan zdrowia, jest dobroczynne w chorobach neurodegeneracyjnych, pomaga walczyć z chorobami i infekcjami i skraca okres rekonwalescencji oraz przyspiesza czas leczenia.  Kefir i serwatka są bogate w zawierające siarkę aminokwasy (cysteinę, metioninę), które pełnią w organizmie m.in. funkcję ochronną, gdyż wiążą wiele substancji trujących (np. cyjanki, jony metali ciężkich).

  • Dla dobra jelit i odporności

Zapewne większości znane jest już stwierdzenie: „zdrowie ma swoje korzenie w jelitach”, które wskazuje jak bardzo istotny dla naszego zdrowia jest prawidłowy stan mikroflory układu pokarmowego. Wiadomo, że spożywanie fermentowanych pokarmów mlecznych pomaga wzmacniać układ immunologiczny. Bakterie probiotyczne, występujące w kefirze, działają stymulująco na układ odpornościowy poprzez zwiększenie fagocytozy i poprzez zwiększenie liczby limfocytów T i komórek NK. Mają także pośredni wpływ na układ immunologiczny poprzez formowanie bioaktywnych peptydów w procesie fermentacji. Dodatkowo, wykazano, że  kefir ma działanie anty-mutagenne (poprzez zmniejszenie glukuronidazy), co pomaga obniżyć ryzyko wystąpienia raka okrężnicy i odgrywa rolę w zapobieganiu tej chorobie. Powszechnie wiadomo, że szczepy mikroorganizmów probiotycznych (więc także te, które składają się na tybetański grzybek kefirowy), wpływają skutecznie na przywrócenie równowagi flory bakteryjnej po kuracji antybiotykowej. Probiotyczne bakterie kefiorowe regulują mikroflorę jelitową, łagodzą objawy biegunki oraz likwidują przewlekłe zaparcia, wzdęcia i regulują procesy zachodzące w jelitach podczas procesu trawienia. Wymienione korzystne działania kefiru, mają zatem także wpływ na zmniejszenie  ryzyka raka jelita grubego, które jest mocno skorelowane z chronicznymi zaparciami. Zaobserwowano spadek zachorowalności na raka jelita grubego w populacji spożywającej duże ilości fermentowanych produktów

  • Korzystnie wpływa na gospodarkę cukrową i lipidową

Z danych literaturowych wynika także, że spożywanie kefiru znacznie obniża poziom cukru oraz lipidów we krwi i reguluje zbyt wysokie ciśnienie tętnicze. Wykazano, że regularne picie kefiru z grzybka tybetańskiego przynosi znaczący efekt obniżania poziomu cholesterolu LDL, a z powodu peptydu wytwarzanego podczas fermentacji, który ma właściwości inhibitorów ACE (inhibitory konwertazy angiotensyny stosowane w leczeniu nadciśnienia tętniczego), wpływa również na ciśnienie krwi obniżając nadciśnienie tętnicze (skurczowe i rozkurczowe) oraz reguluje pracę serca.

  • Dobroczynne działanie serwatki

Co ciekawe, serwatka, czyli produkt powstający podczas produkcji białego sera z kefiru, może bardzo pozytywnie wpływać na organizm. Serwatka zawiera wiele ważnych dla organizmu witamin, mikroelementów oraz aminokwasów, między innymi takich, które przyczyniają się do wzrostu poziomu glutationu – trójpeptydu, który w ludzkim organizmie pełni rolę antyoksydantu, chroniącego komórki. W tym miejscu warto dodać, że może ona chronić także przed rakiem prostaty. Amerykańscy naukowcy z Ohio State University opublikowali w "Toxicology in Vitro" informację, że serwatka, a szczególnie jej białka (cysteina), może chronić przed rozwojem raka prostaty, gdyż pobudza produkcję wspomnianego glutationuBadacze i lekarze twierdzą,  że gromadzenie się wolnych rodników odgrywa ważną rolę w rozwoju raka prostaty. Dlatego też, ważne jest, aby również w diecie dostarczać antyutleniacze. Według naukowców, wyniki przeprowadzonych badań dowodzą, że już niewielkie stężenie białek z serwatki może wywierać terapeutyczny wpływ na organizm, ale już np. same białka mleka, czyli kazeina, nie mają takiego działania. Ponadto, kąpiele z serwatki lub  kefiru raz lub dwa razy w tygodniu są skutecznym środkiem pomocnym w kontrolowaniu grzybicy stóp lub innych zakażonych drożdżycą obszarów skóry. Pomagają również kontrolować łuszczycę i egzemy.

  • Źródło tryptofanu, dobroczynnych pierwiastków i witamin

Oprócz korzystnych bakterii i drożdży, kefir zawiera minerały i aminokwasy, niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania organizmu.  Z pewnością warto wspomnieć o tryptofanie, jednym z niezbędnych aminokwasów, także występujących w kefirze. Tryptofan pobudza organizm do wytwarzania hormonu szczęścia – serotoniny oraz odpowiedzialnej za dobry sen melatoniny. Dzięki temu dobroczynny wpływ kefiru może być także istotny dla osób cierpiący na depresję, bezsenność i ADHD. Dodatkowo, kefir dostarcza organizmowi również fosforu, który występuję w największym stężeniu w organizmie człowieka. Pierwiastek ten pomaga wykorzystać węglowodany, tłuszcze i białka do wzrostu komórek.  Fosfor wraz z wapniem tworzy hydroksyapatyt, czyli cement kostny.

Kefir jest także bogatym źródłem niezbędnego wapnia i magnezu. Stanowi również rezerwuar takich witamin jak: witamina K, B1 (tiamina), B3 (niacyna), B5 (kwas pantotenowy), B7 (biotyna, bądź witamina H), B9 (kwas foliowy) oraz B12. Dostarczanie odpowiednich ilości witamin z grupy B, których doskonałym źródłem jest kefir otrzymywany z ziaren grzybka kefirowego, wpływa pozytywnie na regulację pracy takich narządów i układów organizmu jak: nerki, wątroba, trzustka i układ nerwowy, a także poprawia wygląd i stan skóry, włosów oraz paznokci.

Podsumowując, można pokusić się o stwierdzenie, że kefir otrzymywany z ziaren grzybka tybetańskiego jest prozdrowotnym pokarmem, którego dobroczynne działanie dokumentowane jest od lat.  Oczyszcza jelita, zapewnia korzystne bakterie i drożdże, witaminy i minerały oraz kompletne białka. Warto jednak dodać, że w przemysłowej produkcji kefirów zamiast grzybków tybetańskich wprowadzane są specjalnie wyselekcjonowane żywe kultury bakterii. Taki napój również wykazuje dobroczynne właściwości, ale różni się nieco smakiem od tradycyjnego kefiru.

Hodowla grzybka tybetańskiego jest bardzo prosta. Jeśli chcemy ją rozpocząć, niezbędna jest  jego zaszczepka. Można ją kupić w specjalistycznych sklepach (także internetowych) albo po prostu dostać od znajomych – w trakcie hodowli grzybek rośnie i zwiększa swoją objętość, więc z łatwością  można się nim podzielić.

Bibliografia

http://grzybektybetanski.pl

/https://www.researchgate.net/publication/315647605_Zycie_w_mlecznych_napojach_fermentowanych

https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0939475318301595

https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0887233310002225

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3243088/

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/12526861

https://sklep.auraherbals.pl/pl/blog/Grzybek-tybetanski-wlasciwosci/27

Artykuł Grzybek tybetański – czym na prawdę jest i jakie są podstawy jego dobroczynnego działania? pochodzi z serwisu Blog Muscle-Zone.

]]>
https://www.muscle-zone.pl/blog/grzybek-tybetanski-czym-na-prawde-jest-i-jakie-sa-podstawy-jego-dobroczynnego-dzialania/feed/ 0
Dlaczego diety odchudzające nie działają? W szczególności te drastyczne https://www.muscle-zone.pl/blog/dlaczego-diety-odchudzajace-nie-dzialaja-w-szczegolnosci-te-drastyczne/ https://www.muscle-zone.pl/blog/dlaczego-diety-odchudzajace-nie-dzialaja-w-szczegolnosci-te-drastyczne/#respond Tue, 09 Jun 2020 07:08:31 +0000 https://www.muscle-zone.pl/blog/?p=13883 Gdyby wszechobecne, popularne diety odchudzające działały – znakomita większość ludzi byłaby szczupła. Znaczna część osób borykająca się z nadmierną masą ciała...

Artykuł Dlaczego diety odchudzające nie działają? W szczególności te drastyczne pochodzi z serwisu Blog Muscle-Zone.

]]>
Gdyby wszechobecne, popularne diety odchudzające działały – znakomita większość ludzi byłaby szczupła. Znaczna część osób borykająca się z nadmierną masą ciała conajmniej raz w życiu poddała się działaniu jakiejś diety. Najczęściej jednak krótkotrwałe efekty niosą za sobą powrót do poprzedniej masy ciała, niestety bardzo często z nawiązką.

Mówi się, że tylko około 20% osób, którym udało się zredukować masę ciała, utrzymuje efekt swoich starań przez około rok. Około 80% osób albo wraca do swojej wyjściowej wagi (efekt jo-jo), albo tyje kilka kilogramów.

Nasuwa się zatem jeden wniosek – diety cud nie skutkują ponieważ nie zmieniają nawyków żywieniowych. A to właśnie one są kluczem do długotrwałego utrzymania dobrej kondycji sylwetki i w szerszym kontekście – zdrowia. Stanowią jedynie plan na pewien okres w trakcie którego mobilizujemy swoje wszystkie siły i ochoczo stosujemy się do obranego przez nas rozwiązania. Niestety logiczny ciąg wydarzeń jest taki, że powrót do sposobu żywienia sprzed diety skutkuje identyczną reakcją organizmu jak przed jej zastosowaniem.

Restrykcyjne diety niosą ze sobą negatywne skutki zarówno dla fizjologii organizmu jak i psychiki, a najczęściej dotyczą obu tych aspektów jednocześnie. Należą do nich: wzmożone uczucie głodu, nasilenie niepokoju związane z poszukiwaniem jedzenia, znaczny spadek energii i aktywności, utrata beztłuszczowej masy ciała (mięśni!), obniżenie przemiany materii i istotne problemy hormonalne. Brak świadomości jakie konsekwencje niosą za sobą drastyczne diety powoduje, że organizm zwraca się sam przeciwko sobie – zmniejsza spalanie kalorii, wzmaga apetyt i powoduje powrót utraconych kilogramów.

Rygorystyczne diety:

  1. Zwiększają łaknienie i sprzyjają niezdrowym, kulinarnym zachciankom

Najistotniejszym elementem, który nieodzownie towarzyszy restrykcyjnym dietom jest wszechobecne uczucie głodu. Utrzymywanie deficitu kalorycznego jest oczywiście związane z poczuciem „ssania“ w żołądku, niemniej jednak drastyczne diety powodują iście wilczy głód. Efektem tego jest ciągłe myślenie o jedzeniu. Wzrost apetytu i zachcianki na niedozwolone jedzenie mają także bardzo silne podłoże psychiczne. Zazwyczaj nasze zainteresowanie wzbudza przecież to co jest niedozwolone i poza naszym zasięgiem (zakazny owoc bardziej smakuje?!). Dlatego znaczne ograniczenie kalorii, wyłączenie większości produktów z diety może spowodować, że zachcianki na pokarmy, które wcześniej nie były dla nas tak kuszące, staną się niedzownym elementem naszego życia

  1. Znacznie spowalniają metabolizm

Liczba kalorii jaką spala człowiek podczas dnia w spoczynku określana jest jako podstawowa przemiana materii (PPM). Jeśli tracimy na wadze, gwałtownie obniżamy kalorycznośc swoich posiłków a ciało staje się znacznie mniejsze – zużywamy mniej energii. Zjawiskiem, które opisuje zmniejszenie efektów diety oraz trudności w pozbyciu sie ostatních kilku kilogramów, jest termogeneza adaptacyjna. Efekt ten został opisany w trakcie eksperymentu Minessota Starvation ( zachęcam do zapoznania się z jego ciekawymi wynikami). Nasilenie komponentu adaptacyjnego jest determinowane poprzez wiele czynników, w tym poziom tkanki tłuszczowej (im niższy, tym większego nasilenia termogenezy adpatacyjnej należy się spodziewać), wielkość wprowadzonego deficytu energetycznego (im większy, tym silniejsza odpowiedz adaptacyjna), objętość treningowa i predyspozycje genetyczne. Mechanizmy odpowiedzialne za obniżenie wydatków energetycznych w efekcie termogenezy adaptacyjnej nie zostały w pełni poznane, ale przypuszcza się, że są wynikiem zmniejszenia aktywności symptycznego układu nerwowego oraz wielu zmian hormonalnych zachodzących podczas odchudzania, m.in.: obniżenie stężenia leptyny, zwiększenie stężenia greliny i kortyzolu, zmniejszenie stężeń hormonów tarczycy (zwłaszcza w efekcie obniżenia konwersji T4 do T3).

  1. Zwiększają ryzyko spadku masy mięśniowej

Głodujący organizm, ratując się, będzie szukał sposobów by zaoszczędzić energię. Ponieważ mięśnie spalają znaczną ilość kalorii i w dodatku mają sporą wagę, organizm prowadząc do utraty mięśni zapewnia sobie ograniczenie spalania. Dodatkowo, w sytuacji zbyt dużej restrykcji kalorycznej

dochodzi do nasilonej produkcji kortyzolu – hormonu, który wybitnie komplikuje redukcję nasilając katabolizm mięśniowy. Co istotne, szczupłe osoby, które mają mniej tkanki tłuszczowej niż osoby otyłe, są bardziej narażone na utratę tkanki mięśniowej. Organizm musi bowiem skądś czerpać energię. Dlatego też tak ważne jest włączenie treningu z obciążeniem jako nieodzownego elementu diety. Wykazano, że stosowanie diety bez treningu oporowego może spowodować utratę kilogramów wśród których blisko 50% stanowić będą mięśnie. Ryzyko to jest tym większe, im mniej białka jest uwzględnione w diecie.

  1. Obniżają termogenezę niewywołaną treningiem (NEAT)

Termogeneza niewynikająca z treningu określa wydatki energetyczne będące skutkiem wszystkich aktywności z wyłączeniem treningu. NEAT obejmuje więc takie czynności jak sprzątanie, chodzenie, stanie, robienie zakupów, poruszanie ustami, zmienianie pozycji ciała czy utrzymywanie napięcia mięśniowego. Co istotne wydatki energetyczne niezwiązane z treningiem są bardzo często bagatelizowane. Tymczasem mogą mieć one znacznie większy wpływ na łączna, wydatkowaną energię w ciągu dnia niż same zaplanowane ćwiczenia. Dokładny mechanizm działania tego procesu nie został wyjaśniony wiadomo jednak, że w jego regulację zaangażowane są neuropeptydy, w tym neuromedyna U, grelina oraz oreksyna, której wzrost stężenia we krwi wpływa na stymulację spontanicznej aktywności. Przeprowadzone badania wykazały, że ograniczenie kalorii w diecie znacznie wpływa na poziom NEAT. Zaobserwowano, że osoby będące na rygorystycznych dietach znacznie mniej chętnie podejmują jakąkolwiek aktywność fizyczną i stają się apatyczne. Zatem można tu zauważyć prostą zależność, która wyraźnie podkreśla rolę spontanicznej aktywności fizycznej w planowanym spadku masy ciała.

  1. Obniżają zdolność do pracy i poziom energii

Ta zależność wydaje się być bardzo prosta. Jedną z podstawowych oznak niedożywienia jest apatia, utrata energii i niezdolność do podejmowania aktywności fizycznej. Nie można chętnie i solidnie trenować jeśli organizmowi brakuje paliwa. Dlatego by zmaksymalizować efekty stosowanej diety trzeba włączyć trening do codziennej rutyny, a by włączyć porządny trening – trzeba jeść !

  1. Powodują zaburzenia pracy tarczycy

Hormony tarczycy mają znaczny wpływ na przemianę materii, dlatego też jej aktywność jest kluczowa dla trwałego spadku masy ciała i utrzymaniu dobrego stanu organizmu. Jedną z najczęściej spotykanych nieprawidłowości funkcjonowania tarczycy jest jej niedoczynność, która objawia się właśnie spadkiem tempa metabolizmu, gromadzeniem wody w organizmie i wzrostem masy ciała. Wykazano, że diety ubogowęglowodanowe i restrykcyjne mają ogromny wpływ na prawidłowy poziom hormonów tarczycy. Poziom trójjodotyroniny (T3) i tyroksyny (T4) obniża się znacznie już po tygodniu stosowania ubogokalorycznej diety. Wyprzeda to zatem zaplanowany proces chudnięcia. Co gorsza, czas trwania diety i jej radykalność są kluczowe dla wystąpienia tych nieprawidłowości. Podstawowym warunkiem spalania tkanki tłuszczowej jest oczywiście deficyt energetyczny, jednak zbyt drastyczne redukowanie kalorii oraz usunięcie węglowodanów z jadłospisu może spowodować znaczne zaburzenia gospodarki hormonalnej, której równowaga jest kluczowa w procesie utraty masy ciała.

  1. Obniżają odczucie sytości – zmniejszają poziom leptyny

Leptyna powoduje, że czujemy sytość. Jej wydzielanie jest wprostproporcjonalne do ilości tkanki tłuszczowej, zatem mając jej dużo nie powinniśmy odczuwać apetytu i głodu. Niestety w praktyce sytuacja ma się zgoła inaczej ponieważ komórki z biegiem czasu stają się oporne na działanie leptyny. Występuje wówczas zjawisko leptynooporności, która bardzo często związana jest z nadwagą i otyłością. Leptyna, której poziom spada pod wpływem ubogiej diety nie hamuje apetytu co powoduje powstanie narastającego uczucia głodu. Jej niedostatek sygnalizuje mózgowi, że rezerwy energetyczne są na wyczerpaniu i zbliża się okres głodu.

  1. Przyczyniają się do powstania przewlekłego stresu w organizmie – zwiększają poziom kortyzolu

Kortyzol to hormon, który produkowany jest przez nadnercza w odpowiedzi na różnego rodzaju bodźce stresowe. Jest to hormon o działaniu plejotropowym i jego działanie może być także korzystne dla organizmu oraz w kontekście budowania masy mięśniowej. Jednak „dobra“ twarz kortyzolu występuje wtedy gdy wzrosty jego stężenia są chwilowe, w odpowiedzi na bodziec a nie spowodowane przewlekłym stymulantem. Nadmierna aktywność kortyzolu jest jednak zjawiskiem wyjątkowo niepożądanym, jego konsekwencje obejmują bowiem szereg niekorzystnych zjawisk, wśród których oprócz wzrostu ciśnienia tętniczego i zwiększonej podatności na infekcje wymienić można również nasilony katabolizm białek mięśniowych i problem ze spalaniem tłuszczu zapasowego.

  1. Zmniejszają produkcję testosteronu

Zbyt drastyczna redukcja kalorii odbija się także na produkcji testosteronu. Tu sytuacja jest bardzo podobna do spadku żeńskich hormonów płciowych i ma podłoże ewolucyjne. Organizm bowiem, w sytuacji gry brakuje pożywienia, blokuje się przed wydawaniem potomstwa. Badania wykazały, że umiarkowana redukcja kalorii (poniżej 20% podstawowego zapotrzebowania energetycznego) nie rzutuje negatywnie na produkcję testosteronu. Znaczny spadek poziomu tego hormonu pojawia się dopiero w momencie drastycznego obcięcia kaloryczności diety.

  1. Mogą zwiększać prawdopodobieństwo ponownego tycia

W większości przypadków podjęcie diety skutkuje początkowym chudnięciem, z biegiem czasu jednak proces ten jest coraz wolniejszy a głód coraz wyraźniejszy. konsekwencji wiele ludzi się poddaje i kończy swoje zmagania zdwojonym bilansem kalorycznym (a często napadem obżarstwa). Organizm, który w długim czasie był w stanie deficytu energetycznego szybciej odzyskuje utracone kilogramy co zwykle kończy się zwiększeniem wyjściowej masy ciała. Sytuacją niezwykle częstą jest cykliczne stosowanie diet, które skutkują naprzemiennymi wzrostami i spadkami masy ciała. Wszystkie te elementy mają ogromny wpływ na spowolnienie metabolizmu co w następstwie skutkuje wzrostem masy ciała nawet pomimo ograniczenia jedzenia.

Każda nowa dieta o jakiej się dowiadujemy brzmi w magiczny „wreszcie-mi-się-uda“ sposób. Ma to sprawić byśmy problemów z nadwagą szukali w kolejnych nietolerancjach i nieprzestrzeganych restrykcjach a nie w codziennych, prostych i utartych błędach żywieniowych. Remedium na ciągłe zmagania z niedziałającymi dietami jest zastąpienie ich nowymi NAWYKAMI żywieniowymi. Sposobem na życie a nie dietą, który będzie do nas dopasowany, będzie nam smakował, odżywiał nasz organizm i dawał siłę do działania.

Bibliografia

Kalm i Semba (2005). They starved so that others be better fed: remembering Ancel Keys and the Minnesota experiment. J Nutr. 135: 1347-52.

Dulloo i Jacquet (2001). An adipose-specific control of thermogenesis in body weight regulation. Int J Obes Relat Metab Disord. 25 Suppl 5: S22-9. 5

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/books/NBK279077/

Vasselli JR, Scarpace PJ, Harris RBS, Banks WA. Dietary Components in the Development of Leptin Resistance. Advances in Nutrition. 2013;4(2):164-175. doi:10.3945/an.112.003152.

llen NE, Key TJ. The effects of diet on circulating sex hormone levels in men. Nutr Res Rev. 2000 Dec;13(2):159-84.

Esposito, Teresa et al. “Effects of Low-Carbohydrate Diet Therapy in Overweight Subjects with Autoimmune Thyroiditis: Possible Synergism with ChREBP.” Drug Design, Development and Therapy 10 (2016): 2939–2946. PMC. Web. 29 Aug. 2018. 

Artykuł Dlaczego diety odchudzające nie działają? W szczególności te drastyczne pochodzi z serwisu Blog Muscle-Zone.

]]>
https://www.muscle-zone.pl/blog/dlaczego-diety-odchudzajace-nie-dzialaja-w-szczegolnosci-te-drastyczne/feed/ 0
Lukrecja – chroni krążenie, zmniejsza nadwagę, wspiera układ oddechowy https://www.muscle-zone.pl/blog/lukrecja-chroni-krazenie-zmniejsza-nadwage-wspiera-uklad-oddechowy/ https://www.muscle-zone.pl/blog/lukrecja-chroni-krazenie-zmniejsza-nadwage-wspiera-uklad-oddechowy/#comments Thu, 19 Mar 2020 06:55:05 +0000 https://www.muscle-zone.pl/blog/?p=14607 Znacie czarne, skandynawskie żelki? Ze względu na swój specyficzny smak „słodycz“ ta ma chyba tyle samo zwolenników, co wrogów. Wszystko...

Artykuł Lukrecja – chroni krążenie, zmniejsza nadwagę, wspiera układ oddechowy pochodzi z serwisu Blog Muscle-Zone.

]]>
Znacie czarne, skandynawskie żelki? Ze względu na swój specyficzny smak „słodycz“ ta ma chyba tyle samo zwolenników, co wrogów. Wszystko za sprawą lukrecji, która jak się okazuje ma bardzo istotne działanie zdrowotne. Kilka lat temu niespodzianką okazał się fakt jej znakomitego działania między innymi w kontekście spalania tłuszczu i ochrony układu krążenia.

Historia wykorzystania lukrecji jest naprawdę imponująca, ponieważ znana była ona już w tradycyjnej medycynie chińskiej, przed tysiącami lat. Niegdyś wykorzystywano ją jako środek przeciwwrzodowy i wykrztuśny, stosowany przy problemach gastrycznych i przeziębieniach. Po ogromnym zainteresowaniu i szerokim wykorzystaniu lukrecji jako leku nastąpił jednak nagły spadek jej popularności. Spowodowane było to  z jednej strony – ogromnym rozwojem farmakoterapii, z drugiej zaś – skutkami niepożądanymi wywołanymi leczeniem lukrecją.

Jej korzeń zawiera bowiem w swym składzie glicyryzynę – substancję podobną do hormonów kory nadnerczy, wpływającą na metabolizm kortykosterydów i prowadzącą po dłuższym stosowaniu do zatrzymania jonów sodu, obrzęków i wzrostu ciśnienia krwi. Jednak postępująca nauka i współczesne badania naukowe przywróciły lukrecji ponowną świetność. Wykazano, że pozbawione glicyryzyny ekstrakty z korzenia tej rośliny wpływają pozytywnie na pracę układu krążenia oraz niezwykle skutecznie spalają tłuszcz, ochraniając przy tym tkankę mięśniową, przez co spektakularnie przyczyniają się do poprawy stanu zdrowia i estetyki naszej sylwetki.

Działa przeciwbakteryjnie i przeciwwirusowo

Ze względu na swoje stwierdzone właściwości  przeciwwirusowe oraz antybakteryjne, lukrecja jest ziołem, które stosowane jest w przypadku chorób układu oddechowego – takich jak zapalenie płuc oraz gruźlica. Stosowana jest z powodzeniem w walce z kilkoma rodzajami wirusów, takich jak wirus zapalenia wątroby, opryszczki, zapalenia płuc oraz na wirusy powodujące przeziębienie. Może być przyjmowana zarówno wewnętrznie -  w przypadku zakażeń wirusowych oraz zewnętrznie - głównie w zmianach po opryszczce. Jej działanie opiera się nie tylko na hamowaniu rozwoju wirusów, lecz także stymulacji układu odpornościowego. Jak wspominano wcześniej roślina ta wykazuje także działanie przeciwbakteryjne. Udowodniono jej korzystne działanie w walce z Helicobacter pylori oraz innym bakteriom zasiedlającym  np.jamę ustną.

Niweluje stany zapalne i działa korzystnie na błony śluzowe

Wywary i herbata z lukrecji działają także łagodząco na stany zapalne gardła. Wykazano jej korzystne działanie na  suchość oraz podrażnienie, dlatego też  stosowana jest przez osoby "pracujące" głosem.  Roślina ta wykazuje także działanie wykrztuśne. Jej korzeń łagodzi kaszel, szczególnie ten o suchym charakterze. Dodatkowym atutem korzenia tej rośliny jest jego korzystne działanie na stan błon śluzowych organizmu. Jest on powszechnie wykorzystywany we wszystkich typach wrzodów,  w zapaleniu przewodu pokarmowego oraz łagodzi objawy podrażnionych jelit w zespole jelita drażliwego. Swym działaniem może nie tylko łagodzić powstałe wrzody żołądka, lecz także skutecznie walczyć z bakteriami, które powodują te wewnętrzne rany. Dodatkowo działa on korzystnie na zaparcia oraz wykorzystywany jest jako emolient i  środek odżywiający skórę.

Wspiera spalanie tłuszczu

Działanie lukrecji w kontekście spalania tłuszczu udokumentowano już w 2003 roku. Badacze, w doświadczeniu trwającym 2 miesiące, podawali 15 młodym ochotnikom -  7 mężczyznom i 8 kobietom w wieku pomiędzy 21. a 26. rokiem życia, 3.5 g rynkowego preparatu lukrecji, obserwując spadek tłuszczowej masy ciała o 1.2% w grupie mężczyzn i o 2.8% w grupie kobiet. Można oczywiście zauważyć, że uzyskane przez  nich wyniki wyglądały niezmiernie obiecująco. Jednak ponieważ chodziło tutaj prawdopodobnie o suplement nieoczyszczony z glicyryzyny – trudno było wyniki te przełożyć na praktykę długotrwałego stosowania lukrecji jako środka ułatwiającego redukcję wagi, z uwagi na niebezpieczeństwo wystąpienia efektów niepożądanych. Jednak już rok później opublikowane rezultaty kolejnych badań, podjętych tym razem na modelu zwierzęcym. Badacze wykorzystali flawonoidy lukrecjowe, czyli  związki aktywne pozostałe w surowcu po usunięciu glicyryzyny. W doświadczeniu tym, autorzy karmili myszy wysokotłuszczową dietą, pozostawiając jedną ich grupę do kontroli bez żadnej dodatkowej interwencji dietetycznej, pozostałym podając natomiast – albo olej flawonoidów lukrecjowych (LFO), albo sprzężone izomery kwasu linolowego (CLA).

W tym miejscu należy zaznaczyć, że flawonoidy lukrecjowe są związkami lipofilnymi (tłuszczolubnymi), tak więc rozpuszcza się je w oleju MCT, uzyskując olej flawonoidów lukrecjowych (LFO), znany też pod swoją zastrzeżoną nazwą handlową – Glavonoid; natomiast sprzężone izomery kwasu linolowego (CLA) to dobrze przebadany, szeroko opisany i powszechnie znany środek odchudzający. Po 4 tygodniach trwania eksperymentu naukowcy zauważyli że – w porównaniu ze zwierzętami kontrolnymi, myszy dokarmiane CLA zgromadziły o ponad 17 %mniej tłuszczu brzusznego, natomiast dokarmiane LFO – mniej o prawie 22%. Co istotne zatem, olej flawonoidów lukrecjowych wykazał więc tutaj istotnie wyższą aktywność, od powszechnie znanych spalaczy tłuszczu – sprzężonych izomerów kwasu linolowego.

Kolejne badanie wykonane na zwierzęcym modelu badawczym z wykorzystaniem LFO,  również dało spektakularne wyniki. Naukowcy karmili tutaj myszy wysokotłuszczową dietą, pozostawiając jedną grupę bez dodatkowego dokarmiania do kontroli, a pozostałym dodając do karmy różne ilości oleju flawonoidów lukrecjowych. Po 8 tygodniach trwania badania zaobserwowano, że  myszy dokarmiane LFO, w porównaniu z grupą kontrolną, przybrały mniej o 95% na wadze i zgromadziły od 54 do 66% mniej tłuszczu, w zależności od rodzaju tkanki tłuszczowej. Wyniki tych badań naukowcy tłumaczyli faktem prawdopodobnego wyciszania ekspresji 13 genów związanych m.in. z gromadzeniem tłuszczu oraz jednoczesną aktywacją 9 innych, związanych m.in. z jego utylizacją, przez flawonoidy lukrecjowe.

Jak widać eksperymenty na myszach dały bardzo obiecujące wyniki związane z działaniem lukrecji na spalanie tkanki tłuszczowej. Jeszcze ciekawsze bez wątpienia są badania, które zgodnie ze standardami wyznaczonymi dla badań klinicznych, zostały przeprowadzone na ludziach. Przeprowadzone zostało doświadczenie do którego włączono prawie 300 otyłych wolontariuszy. Badanym podawano albo substancję nieczynną farmakologicznie (placebo), albo różne dawki oleju flawonoidów lukrecjowych, prowadząc obserwacje na krótszych lub dłuższych odcinkach czasowych. Naukowcy zaobserwowali, że w porównaniu z grupą placebo, waga otyłych pacjentów, którym podawano przez 12 tygodni 100 mg LFO dziennie, była niższa o ok. 0.7 kilograma.

Co najciekawsze - efekt odchudzającego działania flawonoidów lukrecjowych utrzymywał się jeszcze przez następne cztery tygodnie, po którym to okresie różnica w wadze pomiędzy obiema grupami wyniosła równo 1 kg – na korzyść ochotników otrzymujących wcześniej LFO. Naukowcy zaobserwowali także, że w porównaniu z grupą placebo, otyli ochotnicy -  otrzymujący przez 12 tygodni 300 mg LFO dziennie, utracili odpowiednio – 6, 11 i 4% – więcej tłuszczu brzusznego, trzewnego i podskórnego, jak również 2.5 cm więcej obwodu talii.

Bardzo ciekawe doniesienie zostało także zaprezentowane przez japońskich naukowców. Badacze zauważyli, że jednorazowe podanie 600 mg LFO, w porównaniu z placebo,podnosi po 4 godzinach o prawie 0.3 stopnia temperaturę skóry ochotników w okolicy brzucha. W związku z tym, że temperatura skóry (choć nieco słabiej, jednak dalej istotnie statystycznie) także uległa podwyższeniu w innych miejscach obfitujących w podściółkę z tkanki tłuszczowej, a nie rosła natomiast w przypadku palców dłoni i stóp, autorzy wysnuli wniosek, że wzrost temperatury musiał być tu efektem wzrostu intensywności spalania tłuszczu.

Chroni układ krążenia

Bardzo ciekawe badanie zostało opublikowane w 2013 roku, w którym naukowcy obserwowali zmiany frakcji cholesterolu u gryzoni po dodaniu LFO. Przedmiotem ich badan były szczury tuczone przez 3 tygodnie samą wysokotłuszczową karmą oraz zwierzęta karmione karmą z LFO. Naukowcy odnotowali prawie 45-procentowy spadek poziomu ogólnego cholesterolu, ponad 34-procentowy spadek poziomu frakcji LDL cholesterolu, ponad 45-procentowy spadek poziomu frakcji VLDL (bardzo złego) cholesterolu oraz 17-procentową poprawę stosunku frakcji cholesterolu LDL do cholesterolu HDL – jak można się domyślać – u zwierząt suplementowanych LFO.

Autorzy  zaobserwowali jednocześnie,  że wątroby szczurów dokarmianych LFO, w porównaniu z organami zwierząt żywionych tylko wysokotłuszczową dietą, wytwarzały o połowę mniej enzymu produkującego, a jednocześnie 2 razy więcej enzymu degradującego cholesterol; wytwarzały również o 50% więcej białka receptora LDL – odpowiedzialnego za eliminację złego cholesterolu. Można tu zatem pokusić się o stwierdzenie,  że hamujący wpływ flawonoidów lukrecjowych na enzym wytwarzający cholesterol imituje ich mechanizm działania do statyn, które są środkami stosowanymi przy hipercholesterolemii.

Jak zatem widać z przytoczonych badań, rezultaty eksperymentów na zwierzętach dosadnie wykazały korzystne działanie lukrecji na układ krążenia oraz prawidłową gospodarkę lipidową.  Wiadomo jednak, że najbardziej przekonujące są jednak analizy z udziałem ludzi, takie bowiem też miały miejsce. Izraelscy naukowcy analizowali działanie flawonoidów lukrecjowych na funkcjonowanie układu krążenia człowieka. Badano zmiany zachodzące u 12 pacjentów z podwyższonym poziomem cholesterolu, którym podawano przez pierwszy miesiąc 100 mg ekstraktu flawonoidów lukrecjowych, a przez miesiąc kolejny – placebo.

Badacze zaobserwowali, że po zakończeniu przyjmowania placebo korzystne zmiany powróciły do punktu wyjścia, po miesięcznej suplementacji flawonoidów lukrecjowych zaś wyglądały bardzo obiecująco. Zaobserwowano spadek poziomu cukru o 7 %, obniżenie poziomu triglicerydów o 13 %, spadek poziomu cholesterolu całkowitego o 5%, obniżenie poziomu frakcji cholesterolu LDL o 9% i spadek poziomu frakcji cholesterolu VLDL o 14 %. Dodatkowo, badacze zaobserwowali 10%-owe obniżenie wartości skurczowego ciśnienia krwi.

Przeglądając PubMed, czyli bazę publikacji naukowych, można zauważyć znaczący wzrost podejmowanych badań dotyczących działania lukrecji m.in. w kontekście otyłości, chorób metabolicznych, choroby Alzheimera. Ponadto, jak wyraźnie dowodzą przytoczone wyniki badań, flawonoidy lukrecjowe to znakomity dodatek dietetyczny, mogący ułatwiać spalanie tłuszczu oraz wspomagający mięśnie i układ krążenia. Lukrecja może znaleźć zasadne zastosowanie w każdej sytuacji wymagającej redukcji tkanki tłuszczowej – czy to ze względów estetycznych, czy zdrowotnych, czy też z uwagi na specyfikę przygotowań sportowych.

Bibliografia

Armanini D, De Palo CB, Mattarello MJ, Spinella P, Zaccaria M, Ermolao A Palermo M, Fiore C, Sartorato P, Francini-Pesenti F, Karbowiak I. Effect of licorice on the reduction of body fat mass in healthy subjects. J Endocrinol Invest. 2003 Jul;26(7):646-50. PubMed PMID: 14594116.

Tominaga Y, Nakagawa K, Mae T, Kitano M, Yokota S, Arai T, Ikematsu H, Inoue S. Licorice flavonoid oil reduces total body fat and visceral fat in overweight subjects: A randomized, double-blind, placebo-controlled study. Obes Res Clin Pract. 2009 Aug;3(3):I-IV. doi: 10.1016/j.orcp.2009.04.005. PubMed PMID: 24345587.

Kamisoyama H, Honda K, Tominaga Y, Yokota S, Hasegawa S. Investigation of the  anti-obesity action of licorice flavonoid oil in diet-induced obese rats. Biosci  Biotechnol Biochem. 2008 Dec;72(12):3225-31. Pub

Yuji Tominaga, Mitsuaki Kitano, Tatsumasa Mae Sachie,  Kakimoto Kaku,  Nakagawa. Effect of licorice flavonoid oil on visceral fat in obese subjects in the United States. Nutrafoods March 2014, Volume 13, Issue 1, pp 35–43

Mori N, Nakanishi S, Shiomi S, Kiyokawa S, Kakimoto S, Nakagawa K, Hosoe K, Minami K, Nadamoto T. Enhancement of Fat Oxidation by Licorice Flavonoid Oil in Healthy Humans during Light Exercise. J Nutr Sci Vitaminol (Tokyo). 2015;61(5):406-16. doi: 10.3177/jnsv.61.406. PubMed PMID: 26639849.

Lee J-W, Choe SS, Jang H, et al. AMPK activation with glabridin ameliorates adiposity and lipid dysregulation in obesity. Journal of Lipid Research. 2012;53(7):1277-1286. doi:10.1194/jlr.M022897.

Ahn J, Lee H, Jang J, Kim S, Ha T. Anti-obesity effects of glabridin-rich supercritical carbon dioxide extract of licorice in high-fat-fed obese mice. Food Chem Toxicol. 2013 Jan;51:439-45. doi: 10.1016/j.fct.2012.08.048. PubMed PMID: 22967722.

https://www.nutraceuticalbusinessreview.com/news/article_page/Extended_use_of_Glavonoid/111751

Artykuł Lukrecja – chroni krążenie, zmniejsza nadwagę, wspiera układ oddechowy pochodzi z serwisu Blog Muscle-Zone.

]]>
https://www.muscle-zone.pl/blog/lukrecja-chroni-krazenie-zmniejsza-nadwage-wspiera-uklad-oddechowy/feed/ 1
Już nie tylko witamina K2? Magnez może być kluczowym pierwiastkiem dla prawidłowego wykorzystania witaminy D https://www.muscle-zone.pl/blog/juz-nie-tylko-witamina-k2-magnez-moze-byc-kluczowym-pierwiastkiem-dla-prawidlowego-wykorzystania-witaminy-d/ https://www.muscle-zone.pl/blog/juz-nie-tylko-witamina-k2-magnez-moze-byc-kluczowym-pierwiastkiem-dla-prawidlowego-wykorzystania-witaminy-d/#respond Sun, 09 Feb 2020 17:20:05 +0000 https://www.muscle-zone.pl/blog/?p=13710 Witamina D to grupa związków chemicznych: witaminy D1 (kalcyferolu), witaminy D2 (ergokalcyferolu) i witaminy D3 (cholekalcyferolu). Stanowią grupę związków, które są...

Artykuł Już nie tylko witamina K2? Magnez może być kluczowym pierwiastkiem dla prawidłowego wykorzystania witaminy D pochodzi z serwisu Blog Muscle-Zone.

]]>

Witamina D to grupa związków chemicznych: witaminy D1 (kalcyferolu), witaminy D2 (ergokalcyferolu) i witaminy D3 (cholekalcyferolu). Stanowią grupę związków, które są rozpuszczalne w tłuszczach i wymagają go także do prawidłowego wchłaniania (podobnie jak witaminy A, E oraz K). Powszechnie znane są jako witaminy, jednak ze względu na szereg pełnionych w ustroju funkcji oraz możliwość syntezy wewnątrzustrojowej uważane są za hormon.

Czym jest witamina D3

Ergokalcyferol występuje w pożywieniu roślinnym, źródłem pokarmowym cholekalcyferolu zaś, są produkty pochodzenia zwierzęcego. Najistotniejsza jednak jest biosynteza witaminy D3 z 7-dehydrocholesterolu w skórze (pod wpływem promieniowania ultrafioletowego), w mniejszym stopniu dieta, dostarczająca zarówno witaminy D3, jak i D2.

Wzór strukturalny Witaminy D3
Wzór strukturalny Witaminy D3

Witamina D3 w suplementacji

Rekomendowany suplement zawierający wysoką dawkę witaminy D w niskiej cenie - Vitamin D3 od Apollo Hegemony
Rekomendowany suplement zawierający wysoką dawkę witaminy D w niskiej cenie – Vitamin D3 od Apollo Hegemony

Pokuszę się tu o stwierdzenie, że jest to jedna z najczęściej suplementowanych witamin w naszym kraju i wydaje się to całkiem zasadne. W szerokości geograficznej, w której leży Polska kąt padania promieni słonecznych nie pozwala na uzyskanie odpowiedniej do produkcji witaminy D długości fal UVB (290 – 320 nm). Ponadto jej wydzielanie uzależnione jest także od wielu innych czynników, takich jak pora dnia, zachmurzenie i zanieczyszczenia powietrza, stosowanie kremów z filtrem, pigmentacja, starzenie się skóry, poziom tkanki tłuszczowej czy powierzchnia skóry wystawiona na słońce. Co za tym idzie ilość „zmagazynowanej” witaminy D3 w tkankach zazwyczaj jest niewystarczająca, a utrzymanie prawidłowego stężenia jej głównego metabolitu – 25(OH)D3 w surowicy krwi jest jednym z podstawowych elementów niezbędnych dla zachowania szeroko rozumianego zdrowia zarówno fizycznego, jak i psychicznego.

Z czym łączyć Witaminę D?

Obecnie powszechnie wiadomo, że do prawidłowego metabolizmu i dystrybucji witaminy D w organizmie niezbędna jest obecność witaminy K2. Wyniki badań opublikowane kilka miesięcy temu wykazały natomiast, że kolejnym kluczowym graczem w prawidłowo przebiegającym metabolizmie witaminy D jest magnez . Grupa amerykańskich badaczy wykazała, że blisko 50% Amerykanów, którzy suplementują witaminę D, cierpi na jej niedobór, ponieważ jest ona nieprawidłowo metabolizowana i gromadzona w organizmie. Jak stwierdził współautor badania Profesor Mohammed S. Razzaque „Ludzie coraz powszechniej suplementują witaminę D jednak nie wiedzą jak wygląda jej metabolizm i jakie elementy są dla niego kluczowe. Bez obecności magnezu suplementacja tej witaminy może nie mieć sensu i nie być bezpieczna“.

Witamina D i wapń

Wykazano, że ​​spożywanie suplementów z witaminą D może zwiększać stężenie wapnia i fosforanów w organizmie, a jednocześnie wcale nie zwiększać kluczowego dla zdrowia poziomu 25(OH)D3 . Problem polega na tym, że ludzie mogą cierpieć na zwapnienia naczyń, jeśli poziom magnezu w ich organizmie nie jest wystarczająco wysoki, aby zapobiec powikłaniom wynikającym z nieprawidłowego metabolizmu witaminy D. Co więcej, wykazano, że ludzie z optymalnym poziomem magnezu wymagają znacznie mniejszej suplementacji witaminą D, aby uzyskać jej wystarczający poziom w organizmie. Tutaj sytuacja jawi się niczym w logicznej układance. Magnez bowiem, zmniajszając ryzyko złamań kości, obniża prawdopodobieństwo wystąpienia osteoporozy, której występowanie z kolei, przypisuje się niskim poziomom witaminy D. Wyniki opublikowanych badań wskazują, że spożywanie optymalnej ilości magnezu może istotnie obniżać ryzyko niedoboru witaminy D i zmniejszyć zależność od jej suplementowania [1].

Chcesz dołączyć do suplementacji witaminy D, wysokiej jakości magnez? Magnesium Citrate od MZ Store będzie najlepszym wyborem w kwestii suplementacji magnezu!
Chcesz dołączyć do suplementacji witaminy D, wysokiej jakości magnez? Magnesium Citrate od MZ Store będzie najlepszym wyborem w kwestii suplementacji magnezu!

Witamina D i magnez

Większość substancji odżywczych działa w organizmach żywych na zasadzie wzajemnych synergii i antagonizmów, a absorpcja i metabolizm określonego składnika w pewnym stopniu zależy od dostępności innych składników odżywczych. Enzymy metabolizujące witaminę D zależne są od obecności magnezu, który pełni rolę kofaktora w reakcjach enzymatycznych zachodzących w wątrobie i nerkach. Dodatkowo analizy przeprowadzane przez inny zespół badawczy (opublikowane w 2017 roku) wykazały, że nadmiar suplementowanej witaminy D przyczynia się z kolei do niedoborów magnezu. Widać zatem jak ścisłe jest oddziaływanie tych obu kluczowych dla zdrowia elementów [2].

Magnez zaliczany jest do makroelementów i sklasyfikowany na jedenastym miejscu pod względem występowania w organizmie człowieka w stosunku do masy ciała. Najlepszym źródłem tego pierwiastka są razowe produkty zbożowe, zielone warzywa liściaste (np. szpinak), warzywa strączkowe (fasola, groszek), banany, figi, rodzynki, ziemniaki, ogórki, pomidory, cebula jak również orzechy, kakao i gorzka czekolada. Źródłem magnezu może być też woda, która dostarcza około 10% dobowego zapotrzebowania organizmu na ten pierwiastek. Natomiast jaja i mięso zawierają niewiele magnezu, jeszcze mniej mają go produkty mleczne, a cukry i tłuszcze nie zawierają go wcale [3].

Sprawdź najlepsze formy magnezu, które możesz dla siebie wybrać.

 

Show More

1. Uwitonze A.M., Razzaque M.S. Role of Magnesium in Vitamin D Activation and Function. Am Osteopath Assoc. 2018 Mar 1; 118(3): 181–189.

2. Reddy P, Edwards LR. Magnesium Supplementation in Vitamin D Deficiency. Am J Ther. 2017 May 3.

3. Iskra M., Krasińska B., Tykarski A.: „Magnez — rola fizjologiczna, znaczenie kliniczne niedoboru w nadciśnieniu tętniczym i jego powikłaniach oraz możliwości uzupełniania w organizmie człowieka” Nadciśnienie Tętnicze, 2013, 17, 447–459

 

Artykuł Już nie tylko witamina K2? Magnez może być kluczowym pierwiastkiem dla prawidłowego wykorzystania witaminy D pochodzi z serwisu Blog Muscle-Zone.

]]>
https://www.muscle-zone.pl/blog/juz-nie-tylko-witamina-k2-magnez-moze-byc-kluczowym-pierwiastkiem-dla-prawidlowego-wykorzystania-witaminy-d/feed/ 0
Dieta stulatków z Okinawy może pomóc w insulinooporności https://www.muscle-zone.pl/blog/dieta-stulatkow-z-okinawy-moze-pomoc-w-insulinoopornosci/ https://www.muscle-zone.pl/blog/dieta-stulatkow-z-okinawy-moze-pomoc-w-insulinoopornosci/#comments Tue, 16 Apr 2019 08:54:54 +0000 https://www.muscle-zone.pl/blog/?p=21069 Na Okinawie ludzie mają się dobrze, nawet bardzo. To jedna z 7 stref świata, gdzie spotyka się "stulatków". Cudowne suplementy...

Artykuł Dieta stulatków z Okinawy może pomóc w insulinooporności pochodzi z serwisu Blog Muscle-Zone.

]]>
Na Okinawie ludzie mają się dobrze, nawet bardzo. To jedna z 7 stref świata, gdzie spotyka się "stulatków". Cudowne suplementy i nowatorskie rozwiązania?

A no nie. To znowu dieta. Niedawno pojawiło się niezwykle ciekawe badanie, wykazujące, że tzw. Okinawa-based Nordic diet rewelacyjnie sprawdza się w insulinooporności (braku wrażliwości komórek organizmu na insulinę, obok leptynooporności jest to "zmora" ostatnich lat w kontekście chorób metabolicznych).

Jednymi z najpoważniejszych problemów zdrowotnych, z jakimi boryka się ludzkość w epoce post-industrialnej są cukrzyca i otyłość. Zmiana nawyków żywieniowych oraz trybu życia doprowadziły do rozpowszechnienia się zaburzeń metabolicznych niemal na skalę epidemii, i to nie tyko w krajach wysoko rozwiniętych, ale również w uboższych regionach świata. Problem ten niezwykle często i słusznie kojarzony jest ze zjawiskiem oporności na insulinę komórek i tkanek obwodowych, wątroby, mięśni czy tkanki tłuszczowej. Sytuację pogarsza fakt, że insulinooporność, która wyprzedza pełnoobjawową cukrzycę typu 2 o wiele lat, jest trudna do wykrycia. Pogorszona odpowiedź na insulinę to pierwszy etap błędnego koła, w którym słabo reagujące na hormon komórki zmuszają trzustkę do wydzielania większych ilości insuliny, co stopniowo czyni je coraz bardziej opornymi na działanie tego hormonu.

Istnieją jednak regiony świata gdzie ludzie mają się „wybitnie dobrze“, zachowują witalność, dobre sampoczucie i dobry stan zdrowia do późnego okresu starości. Mowa o tzw. „wyspach długowieczności“, czy też „niebieskich strefach“. Do jednej z nich zalicza się Okinawę w Japonii. Tradycyjny sposób żywienia starszego pokolenia, z którego wywodzą się stulatkowie bazuje głównie (75-80%) na żywności pochodzenia roślinnego. Z uwagi na łagodny klimat, w ogródkach położonych nieopodal domostw uprawia się tam całorocznie bardzo dużo różnych - tradycyjne bataty i marchew bogate w beta-karoten, sporo cebuli, czosnku, kurkumy, rozmaite zioła (z bylicy japońskiej robi się nalewkę o charakterystycznym gorzkim smaku) i przyprawy, gorzkie melony (o udokumentowanym, korzystnym działaniu w kontekście uwrażliwiania tkanek na insulinę!), czasem ryby, a z produktów pełnoziarnistych proso, ryż i jęczmień. Znaczenie mają tutaj również dobre tłuszcze. Dzienna podaż kalorii jest nieco niższa (1500-1900 kcal) niż przeciętna, a największy posiłek w ciągu dnia jada się koło południa (śniadanie i kolacja są skromniejsze). Jak widać zatem, starszyzna zamieszkująca tę wyspę w praktyce stosuje powiedzenie „śniadanie jedz jak król, obiad jak książę, a kolację jak żebrak (lub oddaj wrogowi)“. Co istotne również – nie przejadają się, jedzą zgodnie z rytmem około dobowym i tylko wtedy gdy rzeczywiście odczuwają głód, unikają stresu, znaczącą część dnia przebywają w naturalnym oświetleniu i delektują się posiłkiem spożywając go powoli w towarzystwie swoich najbliższych.

Sugerując się niezwykle dobroczynnym działaniem typowej diety z Okinawy naukowcy postanowili sprawdzić jej działanie w kontekście poprawy parametrów metabolicznych osób insulinoopornych. W badaniu wzięło udział 30 insulinoopornych osób w dość zróżnicowanym wieku, ponieważ grupę badawczą obejmowały osoby od 18 do 70 roku życia. Badanie trwało 12 tygodni. W podjętym doświadczeniu zastosowano umiarkowaną zawartość węglowodanów i zwiększoną podaż błonnika, białka i tłuszczu. Postawiono na produkty pełnoziarniste, warzywa strączkowe, tłuste ryby, orzechy i owoce jagodowe (z niską zawartością węglowodanów). Wartość kaloryczna diety wynosiła 1900 kcal.

A wyniki?

Niezwykle zadowalające.

Badani mieli znacznie niższe poziomy cholecystokininy (CCK), GLP-1, glukagonu, insuliny, kortyzolu i greliny (hormon głodu). Bogaty w błonnik pokarm wymuszał niejako dłuższe żucie i wolniejsze spożywanie pokarmu, powodował także efekt "wypełnienia" po posiłku. Dodatkowo produkty z obniżoną zawartością cukrów prostych i niskim indeksem glikemicznym dobrze kontrolowały glikemię poposiłkową i trzymały na wodzy wyrzuty insuliny. Jedzenie bogatsze w tłuszcz oczywiście sprzyja również większemu poczuciu sytości a z drugiej strony jest zalecane jako element diety w leptynooporności (w przeciwieństwie do węglowodanów nie podnosi tak gwałtowanie poziomu leptyny).

Nie jestem wojownikiem armii lowcarb, highcarb czy jakiejkolwiek innej i nie uważam, że istnieje jedno podejście dietetyczne dobre dla wszystkich. Ponieważ takie nie istnieje. Niemniej jednak typowa dieta mieszkańców Okinawy wydaje mi się być kwintesencją zdrowego, zbilansowanego ODŻYWIANIA. Z resztą jej efekty mówią same za siebie.

Zachęcam do zerknięcia na publikację:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5854836/

Aaaa... no i zapraszam 24 kwietnia o 20.00 na mój webinar poświęcony insulinooporności SportsWebinar.pl

Artykuł Dieta stulatków z Okinawy może pomóc w insulinooporności pochodzi z serwisu Blog Muscle-Zone.

]]>
https://www.muscle-zone.pl/blog/dieta-stulatkow-z-okinawy-moze-pomoc-w-insulinoopornosci/feed/ 1
Analiza polimorfizmów pojedycznego nukleotydu, czyli jak możesz już rozgryźć swoją odmienność. https://www.muscle-zone.pl/blog/analiza-polimorfizmow-pojedycznego-nukleotydu-czyli-jak-mozesz-juz-rozgryzc-swoja-odmiennosc/ https://www.muscle-zone.pl/blog/analiza-polimorfizmow-pojedycznego-nukleotydu-czyli-jak-mozesz-juz-rozgryzc-swoja-odmiennosc/#respond Fri, 05 Apr 2019 09:04:52 +0000 https://www.muscle-zone.pl/blog/?p=20942 Trochę trudno w to uwierzyć, ale cała nasza “natura”, zmienność,  indywidualne cechy i predyspozycje organizmu zapisane są w dwuniciowej helisie...

Artykuł Analiza polimorfizmów pojedycznego nukleotydu, czyli jak możesz już rozgryźć swoją odmienność. pochodzi z serwisu Blog Muscle-Zone.

]]>

Trochę trudno w to uwierzyć, ale cała nasza “natura”, zmienność,  indywidualne cechy i predyspozycje organizmu zapisane są w dwuniciowej helisie kwasu deoksyrybonukleinowego (DNA). ​Z wyjątkiem identycznych bliźniąt, informacje zawarte w ludzkim DNA różnią się nieznacznie między sobą, i to właśnie te różnice tworzą różnorodność pomiędzy ludźmi.

Wariancje genowe to niewielkie zmiany w kodzie genetycznym, które występują u przynajmniej 1% populacji. Przykładowo, jedna “litera” (A, T, C lub G) może zostać zastąpiona przez inną. Kiedy zmiana ma wpływ tylko na jedną literę genu mówimy wówczas o “polimorfizmie pojedynczego nukleotydu” (SNP – Single Nucleotide Polymorphism). Zmiany te są naturalnym elementem odpowiedzialnym za różnice osobnicze i największym czynnikiem zmienności w ludzkim genomie. Jak wskazują dane naukowe polimorfizmy występują z częstotliwością 1 na 300 nukleotydów, zatem nasz genom może mieć ich około … 10 milionów. Co istotne, polimorfizmy, które znajdują się w środku danego genu lub bardzo blisko niego, dziedziczone są razem z danym jego wariantem. Dlatego właśnie te porównywane do “literówek” zmiany w obrębie genu są szczególnym znacznikiem, który umożliwia identyfikację danego jego wariantu.

Obecnie jednak wiadomo już, że na nasze życie mają wpływ zarówno geny, jak i inne elementy – takie jak środowisko, dieta, zamiłowanie (lub niechęć) do sportu czy po prostu styl życia. Ważne by mieć świadomość, że to połączenie tych czynników warunkuje jakość naszego życia i zdrowia.

W tym artykule chciałabym Wam przybliżyć analizę mojego DNA w kontekście polimorfizmów SNP, a ściślej –  podzielić się “wrażeniami” i wynikami Indywidualnego Raportu Genetycznego. Ja zdecydowałam się na wykonanie testy firmy Ogen.

Dlaczego uważam, że taka analiza ma sens i może być cennym narzędziem analitycznym? Ponieważ poddane genotypowaniu DNA jest niezmienne przez całe życie, zatem uzyskany raport ma dożywotnie znaczenie. Analiza umożliwia także uzyskanie niezwykle istotnych informacji dotyczących tzw. predyspozycji genetycznych. ​Wiedza na ten temat pozwala np. wdrożyć odpowiednią profilaktykę, aby zmniejszyć ryzyko określonych chorób. Jest to również doskonały drogowskaz, który umożliwia nam wykonanie bardziej celowanej diagnostyki medycznej bądź celowanej terapii (geny mają przecież niezwykle duży wpływ na metabolizm leków). ​Chciałabym również podkreślić, że profilowanie polimorfizmów genetycznych nie ma nic wspólnego z tzw. analizą kropli żywej krwi, która w moim odczuciu jest po prostu „zabawą w laboranta“ i raczej nie ma zbyt dużej wartości diagnostycznej. Zgodnie z zasadą tego „badania“ – kropla krwi ma pozostać “żywa” przez około 20-40 minut, następnie podświetlana jest pod mikroskopem tak, aby na ciemnym tle pływały jasne obiekty. Zwykle są to naturalnie zlepiające się krwinki i różne paprochy (drobinki kurzu, małe fragmenty szkła ze szkiełka mikroskopowego), które przez przeprowadzającego badanie mogą zostać zinterpretowane jako groźne pasożyty, bakterie i grzyby, wymyślne choroby albo … zakwaszenie organizmu.

Przejdźmy zatem do konkretów….

Analiza, a w zasadzie przygotowany na jej podstawie raport, podzielony został na kilka bloków, m.in. dotyczących diety, leków, sportu, regeneracji i innych elementów (predyspozycje do depresji, aspekty osobowościowe). Opis wyników rozpoczyna się informacją dotyczącą reakcji na określone produkty spożywcze.

Nietolerancja laktozy i problemy trawienne po spożyciu produktów mlecznych dotykają coraz więcej znanych mi osób. W ostatnim czasie również u siebie zauważyłam pewne nieprawidłowości związane z funkcjonowaniem układu pokarmowego i intuicyjnie połączyłam je z niestrawnością laktozy i brakiem laktazy (enzymu który odpowiada za prawidłowy metabolizm tego cukru). Laktaza występuje głównie w jelicie cienkim, gdzie rozkłada laktozę do glukozy i galaktozy, czyli cukrów łatwo wchłanianych do krwi. W sytuacji gdy brakuje nam tego enzymu bądź posiadamy niewystarczającą jego ilość, niestrawiona laktoza odkłada się w jelicie cienkim i stanowi idealną pożywkę dla flory bakteryjnej. Powstały kwas mlekowy, dwutlenek węgla i wodór prowadzi do występowania biegunek, nadmiernej produkcji gazów i wzdęć. Analizy genetyczne mogą pomóc w wykryciu genetycznie uwarunkowanej nietolerancji laktozy. Badania wykazały, że kluczowym czynnikiem genetycznym warunkującym tolerancję laktozy w populacji europejskiej jest dominujący allel A(T) w obrębie genu MCM6, znajdującego się w pobliżu regionu kodującego wspomnianą laktazę. Przyznam, że wynik dotyczący tolerancji laktozy były jednym z tych, który niepokoił mnie najbardziej – kocham nabiał! Szczęśliwie, jak wynika z raportu, mój organizm ma predyspozycje do tolerancji laktozy i być może nie muszę rezygnować z ukochanego serka wiejskiego…

Kolejnym elementem analizy, który dotyczy niejako problemów trawiennych, była ocena ryzyka wystąpienia celiakii. Co istotne, wbrew obiegowej opinii, celiakia nie jest tym samym zaburzeniem co alergia na gluten. Kluczowy jest tu fakt, że w przeciwieństwie do alergii – celiakia ma podłoże genetyczne i jest wywołana poprzez niewłaściwe funkcjonowanie układu odpornościowego. Organizm osoby chorej na celiakię nie toleruje nawet “mikroilości” spożytego glutenu. Warto to podkreślić bowiem, w ostatnim czasie obserwuje się utrzymujący trend diety bezglutenowej stosowanej zupełnie bezpodstawnie (ale to już jest temat na inny, znacznie dłuższy artykuł). Podobnie jak w przypadku genu związanego z laktazą i trawieniem laktozy, mój genotyp związany jest ze zmniejszonym ryzykiem wystąpienia celiakii. Ponieważ jestem weekendowym fanem pizzy, ta informacja również mnie ucieszyła!

Kawa jest absolutnie nieodzownym elementem mojego życia i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie działania fizycznego i umysłowego bez spożycia kilku jej filiżanek dziennie. Przyznam jednak, że moje “uzależnienie” od kawy związane jest w większości po prostu z jej smakiem, ponieważ od dłuższego czasu nie odczuwam istotnego pobudzenia po wypiciu nawet podwójnego espresso. W związku z tym niezwykle ciekawa byłam wyniku analizy, który określa stopień w jakim metabolizuję kofeinę. Biotransformacja kofeiny odbywa się głównie w wątrobie, a złożony szlak jej przemian metabolicznych jest regulowany w 95% przez gen CYP1A2. Proces usuwania jej z organizmu może zachodzić z różną szybkością, zależną w dużej mierze od posiadanego genotypu CYP1A2, a także wieku, stanu zdrowia i stylu życia. Znajomość genotypu, a w konsekwencji indywidualnego tempa metabolizmu kofeiny stanowi niezwykle ważną informację, ponieważ w istocie może pomóc dostosować odpowiednią, dzienną dawkę kofeiny do naszych predyspozycji. Ponadto wyniki badań wykazały, że populacje azjatyckie i afrykańskie odznaczają się wolniejszym metabolizmem w porównaniu do rasy białej. Niektóre czynniki, jak ciąża, antykoncepcja hormonalna oraz zaburzona praca wątroby, mogą wydłużać okres półtrwania kofeiny nawet do 30 godzin. Niedawno opublikowane wyniki badań wykazały także, odwrotną zależność w przypadku palenia papierosów. Osoby palące odznaczały się szybszym metabolizmem kofeiny, a tym samym krótszym okresem półtrwania tego związku w surowicy. Zgodnie z wynikami raportu, mój genotyp – określany jako CT – oznacza typową tolerancję kofeiny a jej metabolizm utrzymuje się na poziomie uznawanym za nieco niższy od idealnego. Osoby z takim genotypem nie wykazują tendencji do przyjmowania zwiększonych ani zmniejszonych dawek kofeiny. Zatem, sugerując się analizą…być może tylko wydaje mi się, że kawa na mnie nie działa a ja permanentnie podtrzymuje stan pobudzenia?!

Od kilku miesięcy stosuję dietę białkowo-tłuszczową a obecnie jestem na diecie ketogenicznej (wysokotłuszczowej), dlatego też niezwykle ważnymi dla mnie polimorfizmami, były te związane z gospodarką tłuszczową. Analizie poddane zostały geny związane z utrzymaniem poziomu “dobrego” (HDL) i “złego” cholesterolu (LDL). Wysoki poziom tzw. dobrego cholesterolu HDL stanowi ważny czynnik zapobiegający chorobom układu krążenia. Wynik mojej analizy sugeruje wyższy poziom “dobrego” cholesterolu we krwi. Jest to czynnik obniżający ryzyko chorób naczyniowo-sercowych. Cholesterol LDL jest mniej pożądaną formą obecności tego związku we krwi, ponieważ może on odkładać się przy ścianach naczyń krwionośnych, prowadząc do zatorów. Poziom LDL we krwi jest częściowo warunkowany przez czynniki genetyczne, choć duże znaczenie ma tutaj też odpowiednia dieta. Niestety, oprócz wyższego poziomu “dobrego”cholesterolu, wyniki mojej analizy wykazały, że posiadam również genotyp związany z nieznacznie podwyższonym cholesterolem LDL we krwi i wyższym ryzykiem chorób naczyniowo-sercowych. Oczywiście należy pamiętać (będę to podkreślać!), że uzyskane dane wskazują nam na pewne predyspozycje, zwiększone prawodpodobieństwo wystąpienia danych nieprawidłowości. Znaczącą kontrolę wobec tego “ co się wydarzy” ma nasze codziennie postępowanie – dieta, aktywnośc fizyczna, szeroko pojęte “codzienne wybory”.

Ponieważ aktywność fizyczna towarzyszy mi w zasadzie codziennie, blok poświęcony polimorfizmom genów związanych ze sportem, regeneracją i utrzymaniem masy ciała, zainteresował mnie szczególnie. Analiza SNP wykazała między innymi, że mój genotyp może być związany ze zwiększonym prawdopodobieństwem wystąpienia otyłości. W analizie Ogen badane są w tym kontekście 2 geny. Pierwszym z nich jest gen kodujący receptor melanokortyny MC4R, zaangażowany w regulację apetytu oraz metabolizm. Częściowa lub całkowita utrata funkcji tego receptora przyczynia się do braku MSH-alfa (związku odpowiedzialnego za hamowanie łaknienia). Efektem obniżonego działania receptora jest hiperinsulinemia, która poprzedza wystąpienie otyłości i inicjuje przyrost tkanki tłuszczowej. Drugim genem jest FTO, który również wpływa na kontrolę masy ciała i jego skład. Dodatkowo jest on związany z tempem metabolizmu, wydatkowaniem energii i jej równowagą. Ulega on także ekspresji w regionach mózgu zaangażowanych w regulację apetytu. W moim materiale genetycznym, w obu genach wykryto pewne polimorfizmy, które znacząco wpływają na zwiększone ryzyko otyłości. Jest to dla mnie bardzo istotna informacja, która tymbardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że powinnam raczej zwracać uwagę na stosowane diety i manipulacje związane z kalorycznością swoich posiłków. Dodatkowo, jest to dla mnie kolejny argument, by uprawiać dużo sportu… Ten konkretnie wynik ma moim zdaniem szczególne znaczenie w kontekście różnic osobniczych i reakcji organizmu na stosowany trening – u niektórych osób bowiem dodatek aktywności fizycznej znacznie przyspiesza utratę tkanki tłuszczowej, ale nie u każdego jest to tak samo efektywne.

Wynik raportu dostarczył mi również informacji o prawidłowym metabolizmie tłuszczów w diecie. Z analizy genetycznej możemy wyczytać również do jakich sportów jesteśmy predysponowani (sprint czy sport wytrzymałościowy), czy również sprawdzić zdolności regeneracji organizmu – ja prawdopodobnie mam naturalne predyspozycje do uprawiania sprintu i sportów szybkościowych. Przyznam, że “genetyka” tutaj rzeczywiście objawia mi się w codziennym życiu, ponieważ właśnie w takich dyscyplinach sportu czuje się najlepiej. Szczęśliwie, jestem także posiadaczką genotypu, który jak podaje raport “predysponuje do szybszej regeneracji po aktywności fizycznej”, co również obserwuje w codziennym życiu. Poddany analizie polimorfizm dotyczył genu SOD2. Jego produktem białkowym jest enzym – dysmutaza ponadtlenkowa, który nie odpowiada bezpośrednio za możliwości regeneracyjne organizmu, lecz jest enzymem o bardzo silnym potencjale antyoksydacyjnym. W kontekście regeneracji ma to jednak znaczenie, wiadomo bowiem, że wysiłek fizyczny generuje znaczne ilości wolnych rodników tlenowych (ich ilość wzrasta oczywiście wraz z intensywnością i częstotliwością treningów), które powodują znaczne uszkodzenia komórek.

Trenuję 4-5 razy w tygodniu i rzeczywiście obserwuje u siebie bardzo duże zdolności regeneracyjne (oczywiście również dobrze się suplementuję – m.in. L-glutaminą i beta-alaniną) i brak odczuwalnych mikrouszkodzeń mięśni (przy treningu siłowym). Z analizy dowiedziałam się również o swoich predyspozycjach genetycznych dotyczących dotyczących wysiłku fizycznego i diety w kontekście masy ciała. Zgodnie z moim genotypem, mogę mieć predyspozycje związane z szybszym redukowaniem masy ciała oraz niższym ryzykiem rozwoju cukrzycy typu 2.

Coraz więcej słyszy się na temat zmienności osobniczej w kontekście metabolizowania leków i ksenobiotyków. Wszystko za sprawą polimorfizmów obejmujących np. gen kodujący cytochrom P-450. Analiza, która obejmowała moje DNA dostarczyła mi również informacje dotyczące tego zagadnienia. Zgodnie z badanymi polimorfizmami mój organizm radzi sobie bez problemu i “standardowo” metabolizuje inhibitory pompy protonowej oraz niesteroidowe leki przeciwapalne (NLPZ). Otrzymałam również informację dotyczącą predyspozycji genetycznych do metabolizowania alkoholu. Polimorfizmy moich nukleotydów mogą wskazywać na to, że wolniej metabolizuje alkohol i mogę odczuwać znaczne dolegliwości po jego spożyciu. Co tu dużo mówić – tak jest w istocie…i nie jest to związane z postępującym wiekiem 🙂

Z analizy genetycznej możemy wyczytać również predyspozycje do wystąpienia pewnych chorób (cukrzycy typu 2, depresji, czy łuszczycy i choroba Gravesa Basedowa). Te dwie ostatnie posiadają podłoże immunologiczne. Jak wskazują wyniki analizy mojego genotypu, istnieje zwiększone prawdopodobieństwo wystąpienia u mnie obu tych chorób. Przyznam, że uzyskane wyniki mobilizują mnie teraz aby wykonać odpowiednie badania w kierunku weryfikacji uzyskanej analizy i predyspozycji do zachorowania.

Raport zawiera także informacje dotyczące zmienności w obrębie genów, które powiązane są pośrednio ze starzeniem się organizmu – m.in. FOXO3a, SIRT1, TPp53 czy TERC. Kwestie długowieczności – zaangażowanych w starzenie się genów, mechanizmów epigenetycznych i elementów, które mogą te procesy modulować pasjonują mnie odkąd zaczęłam swoją działalność naukową. Kluczowa rola sirtuin, modulowanie chromatyny i wpływ zachowań żywieniowych na pewne czynniki transkrypcyjne mające wpływ na długość życia są dla mnie bezapelacyjnie – PEWNE. Obecnie wiadomo już bowiem, że tempo starzenia się i przewidywana długość życia zależą zarówno od stylu życia, jak i uwarunkowań genetycznych. A jak to się ma do moich polimorfizmów? Istnieje spora szansa, że mój genotyp zapewni mi długie życie, pod względem genetycznym bowiem z tym wynikiem związana jest zwiększona szansa na wolne starzenie się.

Pewna zmienność genetyczna może istotnie wpływać na poziom niektórych witamin z grupy B, w szczególności – B6, B12 oraz kwasu foliowego. Zmiany dotyczą zwykle tych genów, które kodują białka uczestniczące w metabolizmie i przyswajaniu wyżej wymienionych witamin. B12 jest niezwykle istotna w prawidłowym funkcjonowaniu m.in. układu nerwowego, odpowiada za procesy krwiotwórcze a jej niedobór może prowadzić do anemii. Zgodnie z analizą mój genotyp może być związany z obniżeniem zarówno poziomu witaminy B12 jak i B6 we krwi. W codziennej diecie suplementuję się metylowaną formą witaminy B12 chociażby ze względu na zwiększoną podaż białka w diecie i znaczny wysiłek fizyczny (aktualnie zażywam B-complex firmy Apollo Hegemony).

Szacuje się, że blisko 50% osób może mieć problem z przyswajaniem zwykłej formy kwasu foliowego, któsra znajduje się w większości dostępnych preparatów zarówno monoskładnikowych jak i w multiwitaminach. Powodem takiego stanu rzeczy może być mutacja w genie MTHFR, która uniemożliwia prawidłowy metabolizm kwasu foliowego. Skutkiem tych nieprawidłowości są zaburzenia układu krążenia, detoksyfikacji organizmu czy niemożność zajścia w ciążę. Dlatego też określenie wariantu genu MTHFR jest tak istotne, szczególnie w sytuacji planowania ciąży. Szczęśliwie o znaczeniu mutacji genu MTHFR mówi się coraz częściej. Dlaczego ma to takie znaczenie? Ponieważ w przypadku pojawienia się nieprawidłowej formy tego genu kluczowe jest przyjmowanie zmetylowanych form witamin z grupy B, bo tylko takie mogą zostać przyswojone przez organizm i nie powodować negatywnych skutków. Witaminy B12 jako metylokobalaminy, witaminy B9 w formie metylofolianu i kwasu foliowego jako L-metylofolianu (5MTHF). Analiza mojego DNA wykazała, że mój genotyp wskazuje na ogólne wyższe ryzyko wystąpienia problemów związanych z nieprawidłowym metabolizmem kwasu foliowego. Szczęśliwie, jak wspomniałam wcześniej, suplementuję formy metylowane, również metylofolian.

Dodatkowo, jak wskazują wyniki, ​osoby z moim genotypem mogą mieć znaczne problemy w zaopatrzeniu organizmu w witaminę A, nawet przy wysokim spożyciu warzyw i owoców bogatych w jej formę pośrednią, czyli beta-karoten. Zasadne może wydawać się zatem wdrożenie suplementacji witaminą A. Zgodnie z analizą, mogę mieć również genetyczne predyspozycje do niższego poziomu żelaza oraz do rozwoju związanej z tym niedokrwistości.

Na koniec zostawię informacje dotyczące genu, którym “prywatnie” jestem bardzo mocno zainteresowana. Mowa o COMT. Produkt tego genu odpowiada m.in. za poziom neuroprzekaźników takich jak dopamina, adrenalina i noradrenalina. W związku z tym wpływa na wiele cech ludzkiej psychiki. Wariant posiadanego genu może sprawiać że jedna osoba posiada więcej cech w “wojowniczych” takich jak odporność na stres i zdolność do współpracy, inne z koleji posiadają cechy “osoby wrażliwej” takich jak kreatywność i zdolności artystyczne. Zgodnie z analizą mojego genotypu, istnieje prawdopodobieństwo, że należę do grupy ludzi, którzy lepiej radzą sobie z zadaniami wymagającymi skupienia oraz używania pamięci a gorzej radzą sobie ze stresem (w porównaniu do osób z genotypem GG). Wygląda na to, że muszę się zgodzić z tym wynikającym z analizy prawdopodobieństwem. Będąc biochemikiem i biologiem molekularnym – kwestie skupienia się i pamięci (mam to szczęście, że z dużą łatwością i ochotą przyswajam bardzo długie nazwy chemiczne 🙂 wydają się być jednymi z ważniejszych w moim codziennym działaniu. Rzeczywiście również, nie jestem ekspertem w radzeniu sobie z sytuacjami stresowymi i nie zawsze działają one na mnie mobilizująco.

W moim odczuciu analiza polimorfizmów genów i Indywidualny Raport Genetyczny to bardzo przydatne narzędzie. Jest to swego rodzaju drogowskaz do odpowiedniego i indywidualnego podejścia do odżywiania, sportu i suplementacji. Przeprowadzenie takiego spersonalizowanego genotypowania jest moim zdaniem bardzo przydatne w kontekście pracy dietetyka i trenera. Pozwala zdefiniować przykładowo jakich produktów żywnościowych powinno się unikać , czy jakie mikroskładniki powinny znaleźć się w diecie? Dostarcza również informacji odnośnie predyspozycji sportowych, zdolności regeneracji czy reakcji organizmu na stosowane manipulacje dietetyczne. Wykonanie opisanej analizy genetycznej może mieć również duże znaczenie u osób aktywnych fizycznie, u których występuje zwiększone zapotrzebowanie na składniki odżywcze, co jest często trudne do zrealizowania za pomocą tradycyjnej diety. Indywidualnie dobrane suplementy wraz z odpowiednio ułożoną dietą, aktywnością, oraz kontrolą lekarską, przynoszą niejednokrotnie lepsze i szybsze rezultaty.

Pamiętajcie jednak, że opisywane predyspozycje genetyczne, czy inaczej uwarunkowania genetyczne mogą SPRZYJAĆ wystąpieniu jednostki chorobowej. Zdefiniowanie pewnych zmiennych, nawet jeśli zostały określone jako typowe dla wystąpienia danych zaburzeń, nie oznacza, że dana osoba zachoruje, czy posiada określoną cechę, ale umożliwia oszacowanie prawdopodobieństwa wystąpienia takiej sytuacji.

Artykuł Analiza polimorfizmów pojedycznego nukleotydu, czyli jak możesz już rozgryźć swoją odmienność. pochodzi z serwisu Blog Muscle-Zone.

]]>
https://www.muscle-zone.pl/blog/analiza-polimorfizmow-pojedycznego-nukleotydu-czyli-jak-mozesz-juz-rozgryzc-swoja-odmiennosc/feed/ 0
Kortyzol i epigenetyka. Jak stres może zmienić Twoje geny. https://www.muscle-zone.pl/blog/kortyzol-i-epigenetyka-jak-stres-moze-zmienic-twoje-geny/ https://www.muscle-zone.pl/blog/kortyzol-i-epigenetyka-jak-stres-moze-zmienic-twoje-geny/#respond Mon, 04 Mar 2019 14:07:26 +0000 https://www.muscle-zone.pl/blog/?p=20061 Epigenetyka przeżywa ostatnio prawdziwą sławę. Ma to swoje uzasadnienie. Ostatnie lata bowiem, dostarczyły setek wyników badań wskazujących, że na ekspresję genów...

Artykuł Kortyzol i epigenetyka. Jak stres może zmienić Twoje geny. pochodzi z serwisu Blog Muscle-Zone.

]]>
Epigenetyka przeżywa ostatnio prawdziwą sławę. Ma to swoje uzasadnienie. Ostatnie lata bowiem, dostarczyły setek wyników badań wskazujących, że na ekspresję genów niezwykle istotny wpływ mają liczne, niegenetyczne czynniki. Również sposób w jaki żyjemy. Okazuje, że już nie tylko struktura chemiczna samych genów, ale delikatne zmiany na poziomie ich ekspresji wpływają na zachowanie, podatność na choroby, metabolizm leków czy postrzeganie świata.

Być może trudno w to uwierzyć, ale pojęcie epigenetyka zostało po raz pierwszy zaproponowane już w 1942 roku przez C.H. Waddingtona. Stało się ono wówczas brakującym terminem w wyjaśnianiu mechanizmów oddziaływania pomiędzy genami i ich produktami w powstawaniu fenotypu (cech różnicujących organizmy, jak np. wygląd). Słowo epigenetyka stanowi połączenie słów epigeneza oraz genetyka.

Epigenetyka opisuje procesy komórkowe, które determinują, czy określony gen zostanie przepisany i przetłumaczony na odpowiadające mu białko. Wiadomość może być przenoszona do chromatyny przez małe odwracalne modyfikacje chemiczne. Przykładowo, przyłączenie grupy acetylowej (acetylacja) do białek rdzenia DNA (histonów) nasila transckrypcję – a w konsekwencji ekspresję genów (przykładowo białkami, które przeprowadzaja reakcje deacetylacji histonów są enzymy długowieczności – sirtuiny). Z kolei dodanie grup metylowych (metylacja) do niektórych rejonów regulatorowych (np. promotora) samego DNA zmniejsza transkrypcję genów. Powstałe modyfikacje, razem z innymi mechanizmami regulatorowymi, stanowią niezwykle ważny element w rozwoju organizmu, bowiem wtedy właśnie kluczowa jest aktywacja i inaktywacja pewnych genów. Na metylację DNA z kolei wpływ mogą mieć czynniki niegentyczne, takie jak dieta czy... przewlekły stres i trauma.

Każdy się zgodzi, że nękanie może pozostawić bardzo głębokie, psychiczne rany. Ale co może się stać, gdy prześladowanie i trauma zaznana w przeszłości odciska się piętnem znacznie mocniejszym niż tylko mentalne obciążenie? Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie grupa naukowców z Wielkiej Brytanii i Kanady postanowiła dokładnie przyjrzeć się kilku parom monozygotycznych („identycznych“) bliźniaków, zaczynając badanie od 5 roku życia. Każda para bliźniąt miała oczywiście identyczne DNA i aż do wspominanego punktu nigdy nie doświadczyła traumy związanej z prześladowaniem. Po kilku latach naukowcy ponownie odwiedzili te pary bliźników, z których jeden poddany był prześladowaniu. Po dogłębnej analizie ich materiału genetycznego, zauważyli niezwykłą zależność – u dwunastolatków istniała uderzająca, epigenetyczna różnica, której nie było u pięciolatków. Co istotne, wspomniane zmiany zaobserwowali tylko u dzieci, które doznały prześladowania.

I tutaj właśnie zaczyna sie ta niezwykła, epigenetyczna historia. Otóż naukowcy zaobserwowali, że u bliźniaka, który poddany był silnemu stresowi, gen kodujący białko przenoszące serotoninę – gen SERT, ma znacznie więcej zmetylowanego DNA w regionie promotora (jest to rejon genu leżący na jego początku, tuż przed częścią kodującą białko). Uważa się, że ta zmiana zmniejsza ilość białka wytworzonego z genu SERT – to zaś oznacza, że im bardziej gen jest zemtylowany, tym bardziej jest wygaszony. Ma to tym większe znaczenie, ponieważ zmiany na poziomie epigenetycznym zdolne są przetrwać całe życie. W związku z czym człowiek może nie przypominać sobie szczegółów pewnych traumatycznych zdarzeń z przeszłości, jego geny zaś – zdecydowanie tak.

Idąc dalej naukowcy postanowili zbadać, czy oprócz zaobserwowanych zmian na poziomie genetycznym, widoczne są jakieś różnice w aspekcie psychologicznym. Aby to sprawdzić poddali bliźniaki pewnym stresującym testom sytuacyjnym (publiczne wypowiadanie się, trudne działania matematyczne wykonywane w pamięci). Tutaj również dokonano niezwykłego odkrycia. Okazało się bowiem, że u bliźniaków narażonych wcześniej na jakąś formę prześladowania (wraz z korespondującą z tym epigenetyczną zmianą) ujawnił się o wiele niższy poziom kortyzolu w organizmie, gdy postawiono ich przed stresującą sytuacją. Doświadczenie znęcania się nie tylko wyciszyło gen SERT, lecz także zmniejszyło poziom kortyzolu w warunkach stresu. Czy chodzi tutaj o „wypalone nadnercza“? Absolutnie nie.

Otóż jako odpowiedź na traumę związaną ze stałym nękaniem, gen SERT może zmieniać oś podwzgórze-przysadka-nadnercza (HPA), układ który normalnie pomaga sprostać stresorom. Zgodnie z przypuszczeniami naukowców, im wyższy był poziom metylacji u zastraszanego dziecka, tym bardziej gen SERT był wyłączany, a co za tym idzie słabsza stawała się reakcja kortyzolu (wzrost jego poziomu). Podobne zjawisko związane ze słabszą odpowiedzią kortyzolu obserwuje się u ludzi z zespołem stresu pourazowego (PTSD).

Nagłe, epizodyczne skoki poziomu kortyzolu istotnie pomagają w sprostaniu trudnemu wyzwaniu, ale długotrwale utrzymujący się wysoki poziom tego hormonu dośc szybko odciska swoje piętno na fizjologii organizmu. Zatem stłumiona odpowiedź kortyzolu na stres była epigenetyczną reakcją na doznawaną w przeszłości codzienną przemoc. Mówiąc prościej – genom jednego z bliźniaków zmieniał się, by chronić go przed zbyt długo utrzymującym się wysokim poziomem kortyzolu. Ta adaptacja organizmu uznana może być za zmianę korzystną, ponieważ może pomóc dzieciom przetrwać nieprzyjemne, traumatyczne przeżycia. Jak widać jednak, ma to ogromne genetyczne implikacje, rzutujące na całe dalsze życie.

 

1.Ouellet-Morin I, Wong CC, Danese A, et al. Increased serotonin transporter gene (SERT) DNA methylation is associated with bullying victimization and blunted cortisol response to stress in childhood: a longitudinal study of discordant monozygotic twins. Psychol Med. 2012;43(9):1813-23.

2. Rady A, Elsheshai A, Elkholy O, El Wafa HA. Psychogenetics of post-traumatic stress disorder: a short review. Appl Clin Genet. 2010;3:103-8. Published 2010 Nov 16. doi:10.2147/TACG.S13926

 

Artykuł Kortyzol i epigenetyka. Jak stres może zmienić Twoje geny. pochodzi z serwisu Blog Muscle-Zone.

]]>
https://www.muscle-zone.pl/blog/kortyzol-i-epigenetyka-jak-stres-moze-zmienic-twoje-geny/feed/ 0
Triada sportsmenek – brzemię bycia “fit”? https://www.muscle-zone.pl/blog/triada-sportsmenek-brzemie-bycia-fit/ https://www.muscle-zone.pl/blog/triada-sportsmenek-brzemie-bycia-fit/#comments Tue, 19 Feb 2019 17:04:01 +0000 https://www.muscle-zone.pl/blog/?p=19686 Zaburzenia odżywiania, zanik miesiączki i utrata tkanki kostnej to problemy z którymi coraz częściej zmagają się kobiety uprawiające sport. Nie tylko...

Artykuł Triada sportsmenek – brzemię bycia “fit”? pochodzi z serwisu Blog Muscle-Zone.

]]>
Zaburzenia odżywiania, zanik miesiączki i utrata tkanki kostnej to problemy z którymi coraz częściej zmagają się kobiety uprawiające sport. Nie tylko wyczynowo. Paradoksalnie, im bardziej wytrenowana kobieta, tym wspomniane nieprawidłowości mogą mieć większe znaczenie.

Wiele trenujących kobiet, pod wpływem presji obniżenia poziomu tkanki tłuszczowej, decyduje się bowiem na bardzo surowe diety, co może prowadzić do takich zaburzeń jak anoreksja czy bulimia. Omawiany problem związany jest z bardzo dobrze opisanym w dietetyce sportowej zjawiskiem, zwanym Triadą sportsmenek (Female Athlete Triad, FAT).

FAT definiowana jako zespół objawów i stanów patologicznych obejmujących:

Przyjmuje się, że podaż energii wynosząca mniej niż 30 kcal/kg FFM (beztłuszczowej masy ciała) jest kluczowym elementem prowadzącym do powstania opisanego zjawiska.  Problem spożywania nieodpowiedniej ilość kalorii może wynikać jednak nie tylko ze świadomych restrykcji kalorycznych i obawy przed przytyciem. Istnieją bowiem takie dyscypliny,  w których  ze względu na bardzo duże objętości i intensywności treningów (np. bieganie, kolarstwo) dochodzi do znacznego deficytu energetycznego. Jednym słowem: organizm bazuje na przewlekłym deficycie kalorycznym - dostarczana jest zbyt mała ilość energii niż wymaga tego zapotrzebowanie organizmu. Taka zawodniczka może przez długi czas utrzymywać stałą wagę, gdyż organizm niejako, czasowo adaptuje się do tej trudnej sytuacji, a jednym objawem mogą być zaburzenia miesiączkowania. To utrzymywanie wagi na jednolitym poziomie może jednak prowadzić do złudnego przekonania, że bilans energetyczny jest prawidłowy, a obserwowane zaburzenia funkcjonowania organizmu są jedynie chwilowe.

Niska dostępność energii jest czynnikiem pogarszającym zdolności reprodukcyjne, prawidłowe budowanie kości, funkcje układu naczyniowo-sercowego i stan tkanki mięśniowej. Zaburzenia cyklu menstruacyjnego to często pierwszy sygnał mówiący o tym, że pojawił się problem. Intensywny wysiłek fizyczny w połączeniu ze stresem skutkuje bowiem poważnymi zaburzeniami hormonalnymi na coraz częściej wspominanej przez dietetyków osi:  podwzgórze – przysadka – jajniki.

Według stanowiska Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl) brak miesiączki definiuje się, gdy u kobiety powyżej 16 roku życia stwierdza się  1 lub mniej krwawień miesięcznych w roku. Zaburzenia miesiączkowania dotyczą średnio 2-5% kobiet, jednak w populacjach kobiet w niektórych dyscyplinach sportowych (szczególnie tych, w których wymagana jest bardzo szczupła sylwetka, lub które związane są z treningiem wytrzymałościowym) odsetek ten może wynosić blisko 70%. Jest to tak powszechny problem, że coraz częściej uznaje się go za normę i konsekwencję sportowego stylu życia. Tak jednak zdecydowanie nie jest, a znaczne zaburzenia funkcji menstruacyjnych mogą mieć katastrofalne skutki dla całego organizmu.

Jednocześnie w wyniku intensywnych treningów zachodzą zaburzenia hormonalne na osi podwzgórze – przysadka – nadnercza, co objawia się hiperkortyzolemią (tj. nadmiernym wydzielaniem kortyzolu) i hiperandrogemią (tj. wzmożonym wydzielaniem androgenów – hormonów męskich). U intensywnie trenujących, narażonych na stres oraz przyjmujących zbyt niską ilość energii sportsmenek, następuje osłabienie wydzielania hormonów żeńskich z równoczesnym zwiększeniem wydzielania hormonów męskich, co również powoduje zaburzenia miesiączkowania, a nawet całkowity zanik miesiączki.

Kolejnym elementem opisywanego problemu jest osteoporoza. Spadek gęstości mineralnej kości ściśle związany jest z zaburzeniami cyklu menstruacyjnego. Brak miesiączki, a tym samym niedobór estrogenów prowadzą do zaburzeń w metabolizmie tkanki kostnej. Charakteryzują się one tym, że procesy resorpcji (wchłaniania) kości są intensywniejsze niż proces jej tworzenia przez co kości są bardziej łamliwe. Osteoporoza, generalnie uznawana jest za chorobę charakterystyczną dla kobiet w wieku starszym, po menopauzie. Jednak w przebiegu triady sportsmenek nawet u bardzo młodych dziewcząt może dojść do nieodwracalnego obniżenia wytrzymałości kości i powstawania złamań. Przykładowo u niemiesiączkujących zawodniczek gęstość mineralna kości może być nawet o 25% niższa niż u prawidłowo miesiączkujących kobiet i porównywalna z 80-letnią kobietą o siedzącym trybie życia. Ryzyko problemów wzrasta wraz z obniżeniem masy ciała (BMI < 18) oraz wraz ze spadkiem masy mięśniowej. Niestety, jeśli ubytki w kośćcu są znaczące, powstałych ubytków bardzo często nie da się już odbudować. Inną przyczyną osteoporozy może być niedostateczna podaż wapnia oraz witaminy D w diecie, a także wysokie spożycie kofeiny, która może obniżać stężenie wapnia w organizmie.

Przeglądając różnego rodzaju badania czy artykuły, pamiętajmy o kilku terminach, które definiują cykl menstruacyjny:

  • Eumenorrhea- prawidłowy cykl menstruacyjny, trwający ok 28 dni, z odchyleniem dopuszczalnym 7 dni

  • Oligomenorrhea- cykl menstruacyjny trwający dłużej niż 35 dni

  • Amenorrhea- brak miesiączkowania obserwowany dłużej niż 3 miesiące

W celu poprawnego zdiagnozowania Triady niezbędne jest:

  • sporządzanie bilansu energetycznego

  • ocena jakościowego sposobu żywienia

  • dokonanie badania biochemicznego krwi oraz moczu

  • dokonania badania gęstości kości (najlepiej metodą DXA - dwuwiązkową absorbcjometrią rentgenowską)

Przy diagnozowaniu Triady sportsmenek, należy pamiętać, że bardzo rzadko występują wszystkie wymienione objawy, a najczęściej obserwowane są 1-2 z nich. W przypadku wystąpienia jednego z trzech objawów, powinno się przeprowadzić badania pod kątem pozostałych dwóch.

Po zdiagnozowaniu problemu należy niezwłocznie podjąć leczenie, które powinno mieć charakter interdyscyplinarny i opierać się na współpracy internisty, dietetyka, ginekologa oraz psychologa. Pierwszym krokiem jest zwiększenie ilości dostarczanej energii. Prawidłowy cykl menstruacyjny może zostać przywrócony poprzez zwiększenie energii dostępnej (energia dostępna = energia spożyta – energia wydatkowana podczas wysiłku fizycznego) do >30 kcal/kg beztłuszczowej masy ciała/d. Ważnym elementem jest także odpowiednia podaż białka, a także właściwa podaż składników istotnych w budowie masy kostnej – wapnia i witaminy D.

 

Bibliografia

Nazem TG,Ackerman KE. The female athlete triad. Sports Health. 2012;4(4):302-11.

Nose-Ogura S, Harada M, Hiraike O, Osuga Y, Fujii T. Management of the female athlete triad. J Obstet Gynaecol Res. 2018 Jun;44(6):1007-1014.

Barrack MT, Ackerman KE, Gibbs JC. Update on the female athlete triad. Curr Rev Musculoskelet Med. 2013;6(2):195-204.

Stickler L, Hoogenboom BJ, Smith L. THE FEMALE ATHLETE TRIAD-WHAT EVERY PHYSICAL THERAPIST SHOULD KNOW. Int J Sports Phys Ther. 2015;10(4):563-71.

Birch K. Female athlete triad. BMJ. 2005;330(7485):244-6.

The Female Athlete Triad – Position Stand of Am.College Sports Med. Med.Sci.Sports Med., 2007, 39: 1867-82.Duske, T. Influence of high intensity training on menstrual cycle disorders in athletes. Croat. Med. J. 42:79–82, 2001. 

 

Artykuł Triada sportsmenek – brzemię bycia “fit”? pochodzi z serwisu Blog Muscle-Zone.

]]>
https://www.muscle-zone.pl/blog/triada-sportsmenek-brzemie-bycia-fit/feed/ 1
Dlaczego odpowiednia suplementacja jest tak ważna dla Twojej tarczycy? Słowo o powstaniu Thyroset https://www.muscle-zone.pl/blog/dlaczego-odpowiednia-suplementacja-jest-tak-wazna-dla-twojej-tarczycy-slowo-o-powstaniu-thyroset/ https://www.muscle-zone.pl/blog/dlaczego-odpowiednia-suplementacja-jest-tak-wazna-dla-twojej-tarczycy-slowo-o-powstaniu-thyroset/#respond Mon, 07 Jan 2019 08:56:26 +0000 https://www.muscle-zone.pl/blog/?p=18416 Choroba Hashimoto, tarczyca, a w szczególności jej niedoczynność - to chyba ostatnio jedne z najczęściej wyszukiwanych przez kobiety terminów w Google,...

Artykuł Dlaczego odpowiednia suplementacja jest tak ważna dla Twojej tarczycy? Słowo o powstaniu Thyroset pochodzi z serwisu Blog Muscle-Zone.

]]>

Choroba Hashimoto, tarczyca, a w szczególności jej niedoczynność – to chyba ostatnio jedne z najczęściej wyszukiwanych przez kobiety terminów w Google, rzecz jasna w kontekście medycznym. Ma to swoje uzasadnienie – choroby tarczycy są bowiem obecnie uznawane za jedne z najczęściej występujących schorzeń i określa się je już jako choroby cywilizacyjne.

To, że niedoczynność tarczycy oraz jej autoimmunologiczne zapalenie, zwane chorobą Hashimoto, leczy się syntetycznym hormonem – tyroksyną, wydaje się wiedzieć większość chorych osób. Kwestią znacznie mniej popularną (choć szczęśliwie wyraźna jest tu tendencja wzrostowa!) jest łączenie dietoterapii z tradycyjnie prowadzoną farmakoterapią. Dlaczego ma to takie znaczenie? Ponieważ z każdym dniem rośnie ilość doniesień naukowych potwierdzających, że w rozwoju i terapii chorób tarczycy kluczem są codzienne nawyki żywieniowe – prawidłowo zbilansowana dieta i dobrze dobrana suplementacja.

Choroby tarczycy u kobiet stanowią siódmą największą grupę chorób przewlekłych, na które przypisuje się leki (dane statystyczne GUS, Raport: stan zdrowia ludności 2014 r.).

Niedoczynność tarczycy charakteryzuje się niedoborem lub nieprawidłowym działaniem hormonów tarczycy: tyroksyny – T4 i trójjodotyroniny – T3. Nie jest wiedzą tajemną, że skutkiem tych nieprawidłowości jest spowolnienie procesów metabolicznych w organizmie człowieka a w konsekwencji – znaczne zaburzenia w procesie trawienia. Warto zdać sobie jednak sprawę, że tarczyca odpowiedzialna jest aż za około 30% spoczynkowej przemiany materii, dlatego przy niedoborze jej hormonów dostarczana z pożywieniem energia jest magazynowana w postaci tkanki tłuszczowej, co bardzo często skutkuje nadmierną masą ciała. Sytuacja ta jest tymbardziej niekorzystna, ponieważ problemy z utrzymaniem prawidłowej wagi ciała wpływają z kolei na normalizację całej gospodarki hormonalnej ustroju. Dodatkowo, wspomniane hormony tarczycy odgrywają istotną rolę w pobudzaniu mięśnia sercowego oraz pracy układu nerwowego i mózgu. Mają także istotne znaczenie w prawidłowym funkcjonowaniu większości tkanek organizmu i charakteryzują się najszerszym spektrum działania spośród poznanych hormonów.

Wśród przyczyn niedoczynności tarczycy upatruje się między innymi: infekcje wirusowe, stosowane leki, nieprawidłową dietę, zaburzenia hormonalne czy toksyny towarzyszące nam w codziennym życiu. Niestety, objawy niedoczynności tarczycy są na tyle różnorodne, że często zdarza się, że pacjenci leczeni są z powodu kilku różnych chorób (np. depresji, zbyt wysokiego poziomu cholesterolu, problemów skórnych czy sercowych). Dotyczy to szczególnie postaci subklinicznej niedoczynności tarczycy. Niedoczynność tarczycy może być także wrodzona, jednak coraz częściej spotyka się stwierdzenie, że najczęstszym powodem tego zaburzenia jest choroba Hashimoto. Została ona opisana po raz pierwszy w 1912 roku przez japońskiego lekarza Hakaru Hashimoto. W pracy opublikowanej na łamach Archiv für Klinishe Chirurgie, Hashimoto bardzo dokładnie przedstawił obraz kliniczny i histologiczny czterech przypadków chorych, u których jako pierwszy wykrył tą tak popularną dziś nieprawidłowość.

Autoimmunologiczne zapalenie tarczycy (choroba Hashimoto) jest tzw. chorobą z autoagresji. Oznacza to, że układ immunologiczny organizmu produkuje przeciwciała skierowane wobec samego siebie – przeciwko dwóm kluczowym dla działania tarczycy hormonom – peroksydazie tarczycowej (anty-TPO) i  tyreoglobulinie (anty-TG). Skutkiem tych nieprawidłowości jest pojawienie sie nacieków limfocytarnych na tarczycy oraz zanikanie komórek pęcherzykowych tego gruczołu.  Dane epidemiologiczne dotyczące choroby Hashimoto są niezwykle homogenne – znacznie częściej diagnozowana jest ona u kobiet, w szczególności w wieku reprodukcyjnym. Jak w przypadku każdej choroby o podłożu autoimmunologicznym, także tutaj niezwykle trudne jest określenie jednoznacznej przyczyny jej występowania. Uważa się, że na rozwój choroby Hashimoto mogą mieć wpływ czynniki środowiskowe – stres, palenie papierosów, infekcje wirusowe, elementy żywieniowe – niedobór selenu, nadmiar jodu (o czym bezwarunkowo należy pamiętać!), jak również inne choroby autoimmunologiczne.

Tak naprawdę to pozwolę sobie na stwierdzenie, że choroby Hashimoto nie da się uniknąć i niestety na to czy się pojawi – nie mamy wpływu. Wszystko za sprawą genów i pojawiającego się w organizmie procesu autoimmunologicznego. Dlatego aby móc działać u źródła i uniknąć chorób współistniejących, osoby obciążone powinny wykonywać profilaktyczne badania na stężenie hormonów tarczycy oraz każdorazowo informować lekarza prowadzącego o ryzyku zachorowania – niektóre grupy leków bowiem mogą przyczynić się do rozwoju tej choroby. Należy sobie także zdać sprawę, że w przypadku choroby Hashimoto terapia hormonalna niekoniecznie musi spowodować poprawę samopoczucia. Liczne objawy i nieprawidłowości funkcjonowania organizmu występujące u pacjentów nią dotkniętych mogą być spowodowane zarówno niedoczynnością tarczycy, konsekwencjami stanu zapalnego (wywołanego reakcją autoimmunologiczną) oraz niejednokrotnie współistniejącymi infekcjami i nietolerancjami pokarmowymi. Leczenie hormonalne to tylko połowa sukcesu, ponieważ nie usuwa problemu u jego źródła. Niezwykle ważny jest sam proces autoimmunologiczny – a ściślej jego przyczyny i wynikające z niego konsekwencje.

Niepodważalnie – farmakoterapia w niedoczynności tarczycy i chorobie Hashimoto stanowi niezwykle ważny element postępowania, jednak odpowiednio zbilansowana dieta, dostarczająca niezbędnych składników odżywczych wykorzystywanych do syntezy hormonów tarczycy, a także unikanie produktów, które mogą ten proces zaburzać, ma niezwykle istotne znaczenie jako działanie wspomagające leczenie.

Dlaczego tak ważna jest suplementacja?

W teorii dobrze zbilansowana dieta pozwala dostarczyć wszystkich niezbędnych składników pokarmowych w odpowiednich ilościach. Niestety, jak to w życiu, nie zawsze to założenie sprawdza się w praktyce. Istnieje wiele czynników, które istotnie mogą utrudniać ich prawidłowe wchałanianie, a w konsekwencji prowadzić do znacznych niedoborów niezbędnych witamin i minerałów. Dokładnie taka sytuacja może mieć miejsce u osób dotkniętych chorobą Hashimoto. Osłabiony metabolizm uniemożliwia bowiem pełnowymiarową ekstrakcję witamin i minerałów z przyjmowanych pokarmów. Dlatego najnowsze badania dowodzą, że kluczem do prawidłowego funkcjonowania osób dotkniętych tą chorobą jest prawidłowa i zbilansowana suplementacja, która uzupełnia niedoborową dietę. Wykazano bowiem, że odpowiednio dobrane witaminy i mikroelementy wykazują zarówno działanie usprawniające pracę tarczycy jak i oddziaływanie holistyczne wobec całego organizmu – przyczyniając się znacznie do poprawy jego funkcjonowania.

Witamina D kojarzona jest przede wszystkim ze swojego dobroczynnego wpływu na tkankę kostną (utrzymywanie jej odpowiedniej mineralizacji) oraz oddziaływania na stężenie wapnia i fosforanów w surowicy krwi. Niedobory witaminy D sprzyjają powstawaniu nowotworów, chorób układu sercowo-naczyniowego oraz zaburzeniom metabolicznym, w tym insulinooporności i otyłości. Witamina D zmniejsza też produkcję cytokin prozapalnych i stymuluje wytwarzanie cytokin przeciwzapalnych. Ze względu na swoje właściwości immunomodulujące wpływa ona także na regulację proliferacji i różnicowanie komórek układu immunologicznego. Coraz częściej pojawiają się również doniesienia podkreślające jej znaczenie w kontekście prawidłowego funkcjonowania tarczycy w chorobie Hashimoto. Zaobserwowano, że stężenie witaminy D (określane poprzez poziom jej głównego metabolitu – 25OHD3) we krwi osób cierpiących na chorobę Hashimoto oraz inne choroby autoimmunologiczne, jest znacznie niższe aniżeli w przypadku osób zdrowych i powiązane z ilością przeciwciał przeciwko peroksydazie tarczycowej i tyreoglobulinie [1]. Ponadto badania prowadzone na modelach zwierzęcych wykazały, że suplementacja witaminą D zapobiega rozwojowi chorób autoimmunologicznych [2]. Dodatkowo niedobór witaminy D u osób z chorobą Hashimoto może być przyczyną zaburzonej jelitowej absorpcji wapnia, zatem dieta powinna obfitować w te składniki lub powinna być włączona jej dodatkowa suplementacja [2,3].

Na szczególną uwagę zasługują kwasy tłuszczowe omega-3. Posiadają one szeroko udokumentowane działanie przeciwzapalne [4], dzięki czemu stanowią istotny element wspomagający terapię choroby Hashimoto. Głównym przedstawicielem kwasów omega-3 jest kwas α-linolenowy (ALA) – prekursor długołańcuchowych kwasów tłuszczowych (LC-PUFA). W wyniku zachodzących przemian enzymatycznych dochodzi do wydłużenia cząsteczki ALA i powstania kwasów: eikozapentaenowego (EPA) i dokozaheksaenowego (DHA). ALA pochodzi głównie z produktów pochodzenia roślinnego natomiast kwasy EPA i DHA z ryb i owoców morza. Konwersja ALA do EPA i DHA wynosi kolejno u mężczyzn 8%, zaś u kobiet te procesy zachodzą z wydajnością 9% [4]. Kwasy omega-3 należą do grupy WNKT (wielonienasyconych kwasów tłuszczowych). Niedobory tych tłuszczów w diecie dotyczą aż 96% kobiet z rozpoznaną chorobą Hashimoto [5]. Ze względu na szerokie spektrum działania kwasów omega-3 osoby chore powinny rozważyć wprowadzenie ich do swojej codziennej diety co najmniej w ilości 500mg dziennie [6]. Wykazano, że dieta bogata w kwasy tłuszczowe omega-3 oraz ich suplementacja zapobiega wystąpieniu dolegliwości towarzyszących chorobie Hashimoto (cukrzyca typu II, otyłość czy nadwaga), a także łagodzą już istniejące objawy wywołane przewlekłym stanem zapalnym [7]. Liczne badania z wykorzystaniem tych tłuszczów pokazały, że wpływają one korzystnie na:

  • zmniejszenie epizodów zaburzeń nastroju, stanów depresyjnych
  • redukcję przewlekłego uczucia zmęczenia i nadmiernej senności
  • stabilizację zaburzeń gospodarki lipidowej
  • poprawę kondycji włosów i stanu skóry

Należy jednak pamiętać, że zwiększone spożycie kwasów omega-3 wymaga wprowadzenie do diety dodatkowej ilości witaminy E (w celu uniknięcie reakcji wolnorodnikowych pojawiających się w procesie psucia się tłuszczów). Najlepszym jej źródłem są nierafinowane oleje tłoczone na zimno (najlepiej te jednocześnie bogate w kwasy omega-3) oraz naturalna witamina E w postaci suplementu.

Selen to pierwiastek, który najczęściej kojarzony jest z (nie)prawidłowym funkcjonowaniem tarczycy. Ma to swoje naukowe, biologicznie uzasadnienie. Tarczyca jest bowiem narządem o największym stężeniu selenu – cechuje się najwyższą zawartością tego pierwiastka na gram swojej tkanki. Selen w połączeniu z białkami tworzy związki o działalności przeciwutleniającej, takie jak peroksydaza glutationowa (ang. glutathione peroxidase, GPx). Związki te, zwane selenoproteinami chronią tarczycę przed destruktywnym działaniem nadtlenku wodoru, powstałego w trakcie przemiany jodu do postaci aktywnej – działają jako antyoksydanty. Wspomniany nadtlenek wodoru jest silnym utleniaczem i powoduje znaczące uszkodzenie komórek. Kiedy spożycie jodu jest wysokie, produkcja nadtlenku wodoru również wzrasta a co za tym idzie niezbędna jest większa ilość selenu, by zneutralizować jego szkodliwe działanie. Niedobór selenu prowadzi zatem do niebezpiecznego wzrostu poziomu szkodliwego nadtlenku wodoru. Związek ten powoduje silne uszkodzenia komórek i stan zapalny w miąższu tarczycy. Powstałe ognisko zapalne skutkuje kumulacją komórek układu odpornościowego, które tworząc tzw. nacieki, gromadzą się w odpowiedzi na sygnał organizmu do interwencji.

Jak działa tutaj selen? Przede wszystkim wymienia się jego rolę w regulacji produkcji nadtlenku wodoru oraz jego metabolitów. Pierwiastek ten jest także elementem budulcowym w produkcji hormonów tarczycy. Badania wykazują, że suplementacja selenu u osób z niedoczynnością tarczycy przyczynia się do normalizacji jej funkcji. Ponadto, u osób z chorobą Hashimoto przyjmujących selen, zmniejsza się poziom autoprzeciwciał anty-TPO (przeciwko peroksydazie tarczycowej), oraz wskaźniki stanu zapalnego. W niektórych przypadkach 3-miesięczna suplementacja tym pierwiastkiem zmniejszała o połowę poziom przeciwciał anty-tarczycowych [8,9].

Podsumuwując, selen:

1) Katalizuje produkcję aktywnej formy hormonów tarczycy (przemianę T4 do T3)
2) Chroni tarczycę przed destruktywnym działaniem nadtlenku wodoru poprzez tworzenie selenoprotein.

Jak suplementować? Warto wspomnieć, że prepaty typu „multiwitamina“ nie są najszczęśliwszysm rozwiązaniem. Obecność innych składników może istotnie zaburzać wchłanianie selenu. Przykładem mogą być preparaty składające się z cynku i selenu. Są to pierwiastki antagonistyczne i wzajemnie znoszą swoje działanie, efektem czego jest brak oczekiwanych rezultatów lub są one nieprzewidywalne. Co więcej, pierwszy z nich powinien być przyjmowany wieczorem, a drugi rano. Dzienna dawka selenu powinna być przyjęta razem z witaminą E, która z jednej strony poprawia jego wchłanianie, z drugiej zaś – dzięki obecności selenu – wykazuje wówczas większy potencjał antyoksydacyjny.

Żelazo jest kolejnym, ważnym elementem w diecie osób z niedoczynnością tarczycy i chorobą Hashimoto. Wykazano, że zbyt niski poziom żelaza powoduje zmniejszoną syntezę hormonów tarczycy poprzez zmniejszoną konwersję T4 do T3 oraz przyczynia się do zwiększonego wydzielania TSH [10]. Problem anemii może dotykać nawet 60% osób z niedoczynnością tarczycy, dlatego przy stwierdzonym niedoborze żelaza warto szczególnie zwrócić uwagę na wzbogacenie diety w ten pierwiastek lub jego suplementację [11].

Cynk to pierwiastek, którego obecność jest kluczowa by zachować dobre samopoczucie i szeroko pojęte – zdrowie. Jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania zmysłów węchu i smaku, odtruwania, gojenia ran i… pracy tarczycy. Bez niego nie mogą zachodzić kluczowe w organizmie procesy, jest bowiem katalizatorem wielu reakcji enzymatycznych – uczestniczy w syntezie DNA, pracy układu immunologicznego, syntezie białek i tworzeniu komórek. W sposób pośredni lub bezpośredni jest także zaangażowany w przemiany białek, tłuszczów i węglowodanów, jak również przemiany energetyczne. Z całą pewnością grupą osób, która powinna w sposób szczególny zwrócić swoją uwagę na odpowiednie spożycie cynku z dietą są osoby cierpiące z powodu rozmaitych chorób o podłożu autoimmunizacyjnym (np. choroba Hashimoto, celiakia, reumatoidalne zapalenie stawów, nieswoiste choroby zapalne jelit, cukrzyca typu I, łuszczyca, stwardnienie rozsiane). Wynika to z faktu, iż cynk wywiera istotny wpływ na regulację funkcjonowania układu immunologicznego, zarówno odporności wrodzonej, jak i nabytej, co ma znaczenie w przypadku stanów patologicznych w których obserwuje się niedobór tego pierwiastka oraz przewlekły stan zapalny [12]. Szacuje się, że jedna na cztery osoby na świecie może mieć niedobór tego pierwiastka, dotyczy to też w większości osób z niedoczynnością tarczycy. Niedobór cynku uniemożliwia konwersję hormonu T4 do T3. Jest on także niezbędny do produkcji TSH, dlatego też osoby u których TSH wytwarzane jest stale (z niedoczynnością tarczycy) są znacznie bardziej narażone na jego niedobory [13,14].

Ponieważ cynk nie gromadzi się w organizmie, jego suplementacja zalecana jest nawet osobom zdrowym, a ludzie z chorobą Hashimoto i innymi chorobami o charakterze autoimmunologicznym powinni codziennie zażywać suplement z cynkiem. Objawami jego niedoboru to między innymi gorsze gojenie ran, cienkie łamliwe paznokcie, zaburzony zmysł smaku oraz zmęczenie [14].

Choroba Hashimoto pociąga za sobą szereg chorób współistniejących, może jej także towarzyszyć niedokrwistość megaloblastyczna, wynikająca z niedoboru witaminy B12. Jej obecność jest bowiem niezbędna do prawidłowego funkcjonowania erytrocytów, wspomaga metabolizm składników pokarmowych – odgrywa istotną rolę w metabolizmie białka, oraz działa korzystnie na układ nerwowy. Przy jej niedoborach pojawia się zmęczenie, depresja, problemy ze wzrokiem, oraz zaburzenia chodu i czucia. Witamina B12 umożliwia także syntezę DNA. Dlatego też należy zwrócić uwagę na to by znajdowała się w stosowanej diecie i kontrolnie monitorować jej stężenie w organizmie [15]. U kogo nie będzie wystarczającej podaży witaminy B12? Wykazano, że niedobory witaminy B12 mogą dotyczyć aż 40% osób cierpiących na niedoczynność tarczycy i chorobę Hashimoto [16]. Dotyczy to także wegetarian i alkoholików. Ze skrajnych sytuacji wymienić można osoby zaniedbane, niedożywione i wyniszczone, np. chorobą nowotworową. Najlepszą formą (o największej biodostępności dla organizmu) jest metylowana forma witaminy B12. Ma to niezwykle istotne znaczenie w kontekście mutacji genu MTHFR.

Ze względu na przewekły stan zapalny, dieta osób z chorobą Hashimoto powinna pokrywać zapotrzebowanie na witaminy antyoksydacyjne – A,C i E. Wykazują one bardzo silne działanie przeciwdziałające wolnym rodnikom tlenowym i łagodzą stres oksydacyjny, będącym czynnikiem niszczącym komórki tarczycy. Wyniki badań wykazały również, że suplementacja 500 mg wtaminy C wraz z hormonem tarczycy – lewotyroksyną (Euthyrox/Lethrox) istotnie poprawiała wchłanianie tego hormonu. Co istotne, w grupie osób przyjmujących witaminę C wraz z Lewotyroksyną zaobserwowano lepsze wyniki zarówno dla poziomu TSH jak i fT3 i fT4 [17]. Ponadto, dieta uboga w witaminę A i jod może w większym stopniu przyczynić się do ryzyka rozwoju niedoczynności, w porównaniu tylko do samego niedoboru jodu [3]. W celu uzupełnienia i prawidłowego zbilansowania diety warto sięgać po dobrej jakości suplementy witaminowe.

Dobrze dobrane suplementy istotnie ograniczają stan zapalny w tarczycy, wspomagają jej funkcję i regenerację. Korzystnie działąjąc także na cały organizm, usprawniają jego walkę z chorobą.  Kluczem jednak jest zrozumienie co, kiedy i z czym należy łączyć aby rzeczywiście odczuć efekt i nie pozostać tylko na zamiarze wspomagania organizmu.

Potrzeba matką wynalazku – powstanie Thyroset

Rozpoczynając pracę nad Thyroset wiedzieliśmy, że tworzymy produkt, którego po prostu sami potrzebujemy. W naszym najbliższym otoczeniu znajduje się bowiem osoba, która dotknięta jest chorobą Hashimoto i w spektakularny sposób poprawiła funkcjonowanie swojej tarczycy i całego organizmu mądrą, przemyślaną suplementacją (tak na prawdę to całym workiem suplementów..). Ja sama również borykam się z niedoczynnością tarczycy i włączenie wspomnianych wyżej witamin i minerałów stało się nieodzownym elementem mojej terapii. Świadomość i zauważalne efekty suplementacji to jedno, ale problemem była dla nas ilość tabletek, które dla dobra wsparcia hormonoterapii należy łykać codziennie. Najlepiej kilka razy w ciągu dnia. Do tej pory bowiem na rynku nie istniał suplement wspierający pracę tarczycy, w kompleksowej formie. Dlatego też stworzyliśmy Thyroset – innowacyjny, gotowy protokół suplementacyjny dedykowany osobom z niedoczynnością tarczycy i chorobą Hashimoto. Dlaczego użyłam sformułowania protokół? Ponieważ naszym głównym założeniem było stworzenie produktu, który będzie wspierał farmakoterapię i zabezpieczał przez najbardziej typowymi niedoborami żywieniowymi występującymi w populacji osób chorych na chorobę Hashimoto i niedoczynność tarczycy. Najistotniejsza cecha Thyroset to jego formuła – w maksymalnym stopniu wykorzystuje wzajemne synergie i eliminuje antagonizmy znajdujących się w nim witamin i mikroelementów. Składowe produktu zostały dobrane w taki sposób, aby ich zażywanie było jak najbardziej efektywne i uzupełniało się wzajemnie. Mam tu na myśli zarówno formy chemiczne jego składowych, wzajemnie interakcje pomiędzy nimi i odpowiednie pory dnia na przyjęcie danego składnika.

Tworząc Thyroset wzięliśmy pod uwagę fakt, że ze względu na swoją budowę oraz sposób wchłaniania i przyswajania, przyjmowane witaminy i składniki mineralne wykazują interakcje pomiędzy sobą, powodując ograniczenie (antagonizm) lub polepszenie wchłaniania (synergia). Musimy być świadomi, że suplementacja bardzo często przeprowadzana jest nieprawidłowo, nie uwzględniajac wykluczającego się działania wielu witamin oraz pierwiastków. Zasady synergizmu i antagonizmu powinny być bezwzględnie przestrzegane podczas suplementacji kilkoma pojedynczymi substancjami, przy projektowaniu tzw. multiwitamin, a także przy tworzeniu zdrowego jadłospisu, co niestety nie zawsze jest praktykowane. Niezwykle istotna jest także pora przyjmowania poszczególnych witamin i pierwiastków, dlatego też Thyroset to zestaw trzech pojemników dostarczających trzech rodzajów kapsułek do stosowania rano, po południu i wieczorem. Każda z kapsułek różni się składnikami aktywnymi, a ich odrębność oraz różne pory dawkowania.

  1. Rano – specjalnie opracowana olejowa kapsułka zawiera kwasy omega-3 oraz witaminy rozpuszczalne w tłuszczach, w tym kluczowe witaminy: D3, naturalną witaminę E i K2 MK-7.
  2. Po południu – połączenie składników w tej kapsułce wspiera między innymi wchłanianie żelaza, dzięki zawartości witaminy C. Selen został połączony z witaminą E, dzięki czemu wzmocniony jest antyoksydacyjny charakter oby tych składowych. Zawiera metylowaną formę witaminy B12.
  3. Wieczorem – magnez i cynk przyjęty osobno pozwala uniknąć niepożądanej interakcji z selenem, dzięki czemu składniki mogą być lepiej wykorzystane. Zawiera metylowaną formę kwasu foliowego (Quatrefolic) oraz wysoką dawkę biotyny.

Thyroset to zestaw witamin i mikroelementów w takich formach, jakie uznawane są za jedne z najlepiej biodostępnych (przyswajalnych przez organizm). Mam na myśli organiczne sole, chelaty oraz metylowane formy witamin. Produkt zawiera także wspomnianą, metylowaną witaminę B12 (metylokobalamina) oraz metylowaną formę kwasu foliowego (glukozamina 5-MTHF Quatrefolic®). Są to formy aktywne tych substancji, charakteryzujące się najlepszą biodostępnością, czyli stopniem wchłonięcia przez organizm. Ma to także ogromne znaczenie w kontekście wspomnianego polimorfizmu genu MTHR.

Przy tworzeniu produktu kluczowy były dla nas wybór surowców i składników pomocniczych, dlatego Thyroset charakteryzuje się minimalną zawartością substancji dodatkowych oraz dodatków technologicznych. Dzięki temu nie zawiera dwutlenku tytanu, jest przyjazny dla osób z nietolerancjami i alergiami – jest wolny od glutenu, laktozy oraz białek mlecznych. Produkt został stworzony w oparciu o najwyższe standardy i zgodnie z zasadami Good Manufacturing Practice (GMP).

Niedoczynność tarczycy oraz jej autoimmunologiczne zapalenie to choroby, których podstawę farmakoterapii stanowi leczenie hormonalne. Tworząc Thyroset mieliśmy świadomość, że nie zatrzymamy choroby Hashimoto ani nie uzdrowimy zupełnie tarczycy, jednak chcemy ją maksymalnie wspomóc. Thyroset zawiera bowiem składniki, które mają udokumentowane działanie wspierające pracę tarczycy i jej kliniczną terapię. Oczywiście każdy organizm jest inny i zawsze należy pamiętać, że w przypadku glębszych deficytów konieczna jest dodatkowa suplementacja monopreparatami ustalana zawsze na podstawie badań laboratoryjnych oraz konsutacji medycznej. Istotne jest także by zrozumieć, że prawidłowa suplementacja będzie wspierała organizm do walki z chorobą, ale nigdy nie będzie i nie powinna być głównym działaniem terapeutycznym.

Czytaj dalej:

Hashimoto

Dieta w hashimoto


Źródła:

1. Ucan B, Sahin M, Sayki Arslan M, Colak Bozkurt N, Kizilgul M, Güngünes A, Cakal E, Ozbek M. Vitamin D Treatment in Patients with Hashimoto’s Thyroiditis may Decrease the Development of Hypothyroidism. Int J Vitam Nutr Res. 2016 Feb;86(1-2):9-17.

2. Dankers W, Colin EM, van Hamburg JP, Lubberts E. Vitamin D in Autoimmunity: Molecular Mechanisms and Therapeutic Potential. Front Immunol. 2017;7:697. Published 2017 Jan 20. doi:10.3389/fimmu.2016.006

3. Kawicka A., Regulska-Ilow B. : Metabolic disorders and nutritional status in autoimmune thyroid diseases. Postępy Hig. Med. Dośw., 2015 Jan 2; 69(0): 80-9

4. Calder PC. Omega-3 fatty acids and inflammatory processes. Nutrients. 2010;2(3):355-74.

5. Williams CM, Burdge G. Long-chain n3 PUFA: plant v. marine sources. Proc
Nutr Soc 2006;65(01):42e50

6. Wioleta J. Omeljaniuk, Marek Dziemianowicz OCENA SPOSOBU ŻYWIENIA PACJENTEK Z CHOROBĄ HASHIMOTO BROMAT. CHEM. TOKSYKOL. – XLIV, 2011, 3, str. 428-433

7.

8. Drutel A., Archambeaud F., Caron P.: Selenium and the thyroid gland: more good news for clinicians. Clin. Endocrinol., 2013; 78: 155-164

9. Socha K., Dziemianowicz M., Omeljaniuk W. i współpr.: Nawyki żywieniowe a stężenie selenu w surowicy u pacjentów z chorobą Hashimoto. Probl. Hig. Epidemiol., 2012; 93(4): 824-827

10. Stolińska H., Wolańska D.: Składniki pokarmowe istotne w niedoczynności tarczycy. Żyw. Czł. i Metabol., 2012; 39: 221-231

11. Jarosz M.(red.): Normy żywienia dla populacji polskiej-nowelizacja, Instytut Żywności i Żywienia, Warszawa

12. Borawska M., Markiewicz-Żukowska R., Dziemianowicz M. i współpr.: Wpływ nawyków żywieniowych i palenia papierosów na stężenie cynku w surowicy krwi kobiet z chorobą Hashimoto. Bromat. Chem. Toksykol

13.  Mahmoodianfard S, Vafa M, Golgiri F, Khoshniat M, Gohari M, Solati Z, Djalali M. Effects of Zinc and Selenium Supplementation on Thyroid Function in Overweight and Obese Hypothyroid Female Patients: A Randomized Double-Blind Controlled Trial. J Am Coll Nutr. 2015;34(5):391-9.

14. Betsy A, Binitha M, Sarita S. Zinc deficiency associated with hypothyroidism: an overlooked cause of severe alopecia. Int J Trichology. 2013;5(1):40-2.

15. Mehmet E., Aybike K., Ganýdagli S., et al.: Characteristics of anemia in subclinical and overt hypothyroid patients. Endocr. J., 2012; 59(3): 213-220.

16.  Collins AB, Pawlak R. Prevalence of vitamin B-12 deficiency among patients with thyroid dysfunction. Asia Pac J Clin Nutr. 2016;25(2):221-6. doi: 10.6133/apjcn.2016.25.2.22.

17.  Jubiz W, Ramirez M. Effect of vitamin C on the absorption of levothyroxine in patients with hypothyroidism and gastritis. J Clin Endocrinol Metab. 2014 Jun;99(6):E1031-4. doi: 10.1210/jc.2013-4360. Epub 2014 Mar 6

Artykuł Dlaczego odpowiednia suplementacja jest tak ważna dla Twojej tarczycy? Słowo o powstaniu Thyroset pochodzi z serwisu Blog Muscle-Zone.

]]>
https://www.muscle-zone.pl/blog/dlaczego-odpowiednia-suplementacja-jest-tak-wazna-dla-twojej-tarczycy-slowo-o-powstaniu-thyroset/feed/ 0