Popularne artykuły

Luźne podejście do diety a zaburzenia miesiączkowania
Ciekawostki kulinarne

Luźne podejście do diety a zaburzenia miesiączkowania 

Nie od dziś wiadomo, że podstawą diety winny być produkty niskoprzetworzone technologicznie, które charakteryzują się umiarkowaną lub najlepiej niską gęstością energetyczną i zarazem wysoką gęstością odżywczą. Stąd też zaleca się, by codzienne menu opierać na pokarmach, takich jak świeże warzywa i owoce, pełnoziarniste produkty zbożowe, świeże mięso, jaja, ryby, a dodatkowo też orzechy i nasiona, eliminując lub przynajmniej znacząco ograniczając artykuły typu słodycze czy dania typu fast-food. Takie postępowanie wydaje się rozsądne i w zasadzie trudno znaleźć argument podważający jego słuszność.

Okazuje się jednak, że niekiedy „zdrowe odżywianie” może stać się swoją własną karykaturą, czyniąc nam pewne szkody, co znakomicie obrazuje przykład kobiet uprawiających sporty wytrzymałościowe.

Intrygujące badanie

Zainicjowany powyżej temat, a dokładnie – zasugerowana w ostatnim zdaniu – zależność, wydaje się być co najmniej mało prawdopodobna. Przecież „zdrowe odżywianie” z natury jest… zdrowe i powinno przynosić same pozytywne skutki. Chyba lepiej jest dbać o jakościowy dobór pokarmów niż koncentrować się jedynie na dogadzaniu sobie i spełnianiu, niskich niekiedy w swojej istocie, kulinarnych zachcianek. Tak podpowiada rozsądek i – uwaga – to właśnie on jest tutaj języczkiem u wagi.

Niezwykle interesujących i wymownych danych w omawianej materii dostarcza eksperyment przeprowadzony przez zespół naukowców, kierowany przez dr Melin, w którym zawodniczki trenujące sporty wytrzymałościowe zostały podzielone na grupy ze względu na funkcje reprodukcyjne oraz ze względu na spożycie „energii dostępnej” [1]. Tutaj należy wyjaśnić, iż energia dostępna to ilość dostarczanych kalorii z pożywienia umniejszona o wydatki związane z aktywnością treningową, a zbyt niskie spożycie energii dostępnej uznaje się za główny czynnik zwiększający ryzyko zaburzeń miesiączkowania u sportsmenek [2]. Według niektórych autorów minimalna bezpieczna ilość „energii dostępnej” u trenujących kobiet nie powinna być niższa niż 30 kcal na kg LBM, a optymalny jej pułap wynosi około 45 kcal na kg LBM [3].

W cytowanym badaniu podział ze względu na podaż energii był następujący [1]:

- zawodniczki dostarczające optymalną ilość „energii dostępnej” (≥ 45 kcal na kg LBM),

- zawodniczki dostarczające niższą niż optymalna ilość „energii dostępnej” (< 45 kcal na kg LBM).

Podział oparty na analizie stanu funkcji reprodukcyjnych wyglądał natomiast tak:

- zawodniczki miesiączkujące prawidłowo (cykle trwające 28 ± 7 dni, przy prawidłowym poziomie hormonów),

- zawodniczki miesiączkujące nieprawidłowo/cierpiące na zanik miesiączki typu funkcjonalnego, czyli FHA (cykle > 35 dni).

Badacze przy tym zwrócili uwagę, czy zaburzenia miesiączkowania można zaklasyfikować jako FHA czy też wynikają z innych uwarunkowań (takich jak np. PCOS). W efekcie 5 sportsmenek zostało wykluczonych z badania ze względu na uwarunkowania zdrowotne. Warto dodać, że badanie dotyczyło sportsmenek w wieku pomiędzy 18 a 38 lat, trenujących minimum 5 x w tygodniu, posiadających co najmniej pięcioletni staż treningowy.

Co się okazało?

Na podstawie zebranych danych dotyczących sposobu odżywiania, oceny poziomu hormonów i badania ginekologicznego autorzy zaobserwowali, że:

- brakowało istotnych różnic w spożyciu „energii dostępnej” (jak i energii ogółem) pomiędzy zawodniczkami miesiączkującymi prawidłowo a tymi, borykającymi się z FHA. Jest to wynik zaskakujący na tle dotychczasowych ustaleń, wskazał on bowiem, że zawodniczki borykające się z FHA niekoniecznie jedzą mniej niż zawodniczki miesiączkujące prawidłowo…

- zanotowano jednak pewne różnice w doborze pokarmów w poszczególnych grupach sportsmenek. W przypadku zawodniczek doświadczających FHA oraz zawodniczek dostarczających nieoptymalnych ilości energii dostępnej z pożywienia, diety opierały się niemal wyłącznie na produktach niskoprzetworzonych, charakteryzujących się niską gęstością energetyczną i wysoką – odżywczą. Paradoksalnie więc zawodniczki borykające się z problemami zdrowotnymi wybierały na co dzień zdrowsze, bo bardziej odżywcze, bardziej zasobne w błonnik i zarazem mniej kaloryczne pokarmy,

- zawodniczki z FHA i zawodniczki spożywające nieoptymalne ilości kalorii bardziej skoncentrowane były też na kwestii utrzymania czy też uzyskania niskiej masy ciała,

- zawodniczki z FHA miały istotnie niższy poziom tkanki tłuszczowej,

- zawodniczki z FHA dostarczały mniej tłuszczu z pożywienia,

- zawodniczki z FHA spożywały mniej pokarmów szczególnie zasobnych w węglowodany,

- zawodniczki z FHA spożywały więcej błonnika,

- zawodniczki z FHA wybierały produkty o niższej gęstości energetycznej.

Czy to oznacza, że podaż energii nie ma kluczowego znaczenia?

Pomimo, iż w niniejszym badaniu nie zanotowano wyraźnego powiązania pomiędzy spożyciem energii dostępnej a ryzykiem/częstotliwością występowania FHA, nie oznacza to, że aspekt ten nie ma znaczenia. Istnieje spora ilość badań, w których to właśnie spożycie energii dostępnej stanowiło kluczowy czynnik warunkujący funkcje reprodukcyjne u sportsmenek [2-5]. Niniejsze badanie należałoby raczej traktować jako literaturę uzupełniającą, która zwraca uwagę na wpływ dodatkowych czynników, do których prawdopodobnie zaliczyć można: poziom tkanki tłuszczowej, spożycie błonnika, podaż tłuszczu z pożywienia, udział produktów o wysokiej koncentracji węglowodanów, podejście do własnego ciała i jedzenia oraz – co szczególnie ciekawe i warte podkreślenia – jakościowy dobór pokarmów. Wyniki niniejszego badania nieśmiało sugerują, że w przypadku kobiet trenujących z wysoką częstotliwością włączenie do diety pewnej ilości produktów rekreacyjnych, które na przekór obowiązującym standardom charakteryzują się wysoką gęstością energetyczną i niekoniecznie wysoką – odżywczą, może nieść za sobą pewne korzyści w odniesieniu do regulacji funkcji reprodukcyjnych.

Wiele wskazuje na to, że przy wysokiej aktywności fizycznej nie ma konieczności zaspokajania wymogów energetycznych ustroju tylko i wyłącznie poprzez spożywanie pokarmów, które powszechnie postrzegane są jako zdrowe, wartościowe i przyjazne dla sylwetki. Wbrew obiegowym przekonaniom, nieduże ilości produktów rekreacyjnych w diecie mogą nieść za sobą pewne, zaskakujące korzyści. Kobiety obciążone dużym wysiłkiem nie muszą bać się: produktów o wyższej gęstości energetycznej, produktów smakowitych, pokarmów o większej koncentracji węglowodanów, jak i wyższego spożycia tłuszczu. W zdrowej, zmyślnie zbilansowanej diecie można znaleźć miejsce na tego typu artykuły spożywcze, o ile oczywiście jest się aktywnym fizycznie.

Inne spojrzenie – komentarz autora artykułu

Istnieje też inne, potencjale wytłumaczenie opisywanej zależności. Otóż nie można wykluczyć, iż za obserwowaną zależność odpowiada podejście do jedzenia. Łatwo sobie bowiem wyobrazić, że zawodniczki, które odżywiłay się zdrowiej siłą rzeczy kładły też większy nacisk na kwestię jakościowego doboru pokarmów, starając się za wszelką cenę unikać produktów uznawanych za mniej zdrowe. Taka relacja z jedzeniem może być źródłem stresu, a chroniczny stres może wywoływać zaburzenia miesiączkowania, na co są dowody [6;7].

Podsumowanie

W dzisiejszych czasach powszechnie zapanowała moda na zdrowe odżywianie. Na pierwszy rzut oka jest się z czego cieszyć. Tego typu trend jest przecież z natury zdecydowanie bardziej pożądany niż np. moda na przejadanie się słodyczami, hamburgerami i kebabem. W praktyce jednak niekiedy sytuacja się komplikuje, oto bowiem przesadne koncentrowanie się na kwestii jakościowego doboru pokarmów może się stać źródłem problemów, przyczyniając się prawdopodobnie do wzrostu ryzyka występowania zaburzeń miesiączkowania. Do jakościowego i ilościowego doboru pokarmów należy podchodzić w sposób nieprzesadzony i racjonalny. Zdrowa dieta jest bowiem sztuką umiaru.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Wymagane pola są zaznaczone *