Popularne artykuły

Grapplingowe Czary Mary
Blogi Treningowe

Grapplingowe Czary Mary 

Dzisiaj poruszę temat, który mam w głowie od kilku miesięcy, może ponad roku. Myślę, że dopiero teraz dorosłem do zajęcia stanowiska: jak to ja widzę ten cały grappling.

No... może nie cały. Nadal przecież poznaję… Wydaje mi się, że może w kilkunastu procentach ogarniam, a może nawet mniej. Skąd taki wniosek? hmm. Już Wam opowiadam, co mi w głowie siedzi.

Trenuję "kulanki" prawie 3 lata. Można pomyśleć sobie: to czasu szmat. Delikatnie mówiąc, gówno prawda. Na matę poszedłem mając na karku 31 wiosen. Zaraz mam 34. Mimo, że zakochałem się szybko w tym sporcie, poczułem prawdziwe flow dopiero teraz. SERIO! Chodziłem systematycznie, startowałem dość często, odwiedziłem kilka klubów w różnych miastach, zaliczyłem sporo imprez/startów. Stoczyłem setki sparingów tu, na miejscu i na wyjazdach. Mam wrażenie, że czasami robiłem to wszystko jakby na siłę. Bo? Bo ciągle mnie wszyscy poddawali, każdy wiedział więcej ode mnie, każdy miał więcej siły i więcej doświadczenia podczas walki. Serio! Takie odczucia ciągle miałem w głowie. Pewnego dnia podjąłem decyzję. Andrzeju: albo się "tego" nauczysz, albo będziesz chłopcem do bicia.

Głowa to wyjątkowo ważna część ciała w grapplingu. Nie kondycja, siła, znajomość technik, ale głowa! Oczywiste, że wymienione, składniki są niezbędne, bo sama głowa nie wystarczy. Podjąłem więc wewnętrzne wyzwanie w dążeniu do progresu. I nagle udało mi się poukładać kilka spraw w zakamarkach swojego łba - hehe. I się stało! Poczułem się lekki jak motyl. Moje szachy w Jiu Jitsu rozpoczęły nową partię. Po setkach przegranych nastąpił pierwszy remis, później już było tylko lepiej. Wiecie o czym mówię? Nie potrafię w kilku zdaniach tego wszystkiego opisać. Potrzeba by było niezłego specjalisty, który potrafiłby moje przemyślenia Wam przełożyć, Wam wszystkim z osobna. Opiszę tylko co jest potrzebne i co mi pomogło.

Budowanie siły.

Pod grappling nie wystarczy tylko iść trzy razy w tygodniu na matę. To nie jest „ hej przygodo, będę kotem”. Tak ja uważam! Bo u mnie wygląda to tak, że dopiero kiedy dołożyłem dziesiątki treningów CrossFitowych w miesiącu, siła pod każdym względem poszła do przodu. Siła w rękach, biodrach, nogach i cały kręgosłup stały się silniejsze. Nie mówię, że od razu należy iść na CrossTrening. Można poświęcić jednak kilka godzin w tygodniu na pompki, podjazdy, podciąganie się na drążku, przysiady… U mnie były/są setki przysiadów (niekoniecznie z obciążeniem). To one pozwoliły zbudować siłę. Siła jest potrzebna przy obaleniach, ucieczkach z gardy i, mógłbym wymieniać godzinę w jakich momentach czuje większą siłę nóg. Łapy! One są przecież tak ważne… Nie musisz mieć mega wielkich bicków. Ba! Mogą one nawet przeszkadzać podczas starć. Ale ważna jest siła ramion, przedramion, dłoni. Ile to razy miałem sytuację, kiedy idealnie udało mi się zapiąć za plecy, złapać duszenie i... DUPA wielka! Nie udało się skończyć przeciwnika, z uwagi na to, że ręce po prostu mdlały. Ten aspekt mam nadal do poprawienia.

https://www.facebook.com/tznajlepszymi/videos/536379383391623/

 

Drille.

To jest wg mnie najważniejszy aspekt w dążeniu do lepszego Jiu Jitsu. To podczas nich poczułem flow, które wspomniałem wyżej. Wyposażyłem nawet domową podłogę w "kawałek" maty. Będzie też piłka i jeszcze inne gadżety. Wiem, że to co przepracuję w domu, owocuje na treningach. Teraz mam mniej czasu na domowe rozkładanie maty. Jednak to, co przepracowałem, to moje. Materiałów pod domowe drille i ćwiczenia poprawiające mobilność i gibkość są dziesiątki jak nie setki. Wystarczy tylko poświęcić czas, poszperać, pooglądać i próbować, próbować, próbować. Kto chociaż raz spróbował, wie o czy mówię, i przyzna mi rację.

https://www.facebook.com/tznajlepszymi/videos/507529772943251/

 

Bieganie.

I w tej kwestii zdania będą podzielone. Bieganie jest potrzebne, może jest nie potrzebne? hmm. Ja uważam, że jest! Podbiegi, zbiegi, hartowanie organizmu podczas chłodniejszych dni – mega sprawa! Tylko, że trzeba bieganie chociaż trochę lubić. Osobiście nie lubię. Z bieganiem mam kosę i ciągle się ścieramy. Ono mnie chce, a ja odmawiam notorycznie. Znalazłem na siebie prosty sposób. Zapisuję się na cykliczne biegi w mojej okolicy. Wpisowe załatwia swoje, zapłacisz - musisz iść. Nie odpuszczam! Biegi uliczne czy przełajowe są obecne wszędzie i to jest dobre rozwiązanie. Wystartuj i zaliczysz w roku kilkadziesiąt kilometrów. Przełamuje się do biegania takiego bez medalu i zgiełku tylko i wyłącznie wtedy, kiedy jest ciepło na dworze. Inaczej się nie da u mnie. Niektórzy napiszą, że biegają to w deszczu, to w błocie, w upale.. czy nawet jak padają żaby z nieba. Tak, tak… wiem… I tak nie uwierzę.

Systematyczność.

O tak! Ona jest jednym z najważniejszych punktów tego wypracowania. Jeśli pochodzisz kilka dni w miesiącu na treningi, będziesz robił długie przerwy, weekendy będziesz spędzał na melanżach ze znajomymi to przepadłeś. Nigdy, ale to nigdy nie będziesz dzikiem grapplingu. Takie oto myśli kieruję do tych, którzy posiadają talent, ale go nie wykorzystują. Systematyczność i wytrwałość pomogły mi osiągać więcej, niż zamarzyłem. Nie popadam w samozachwyt. Ale pojawiło się samozadowolenie. I z takim uczuciem jest mi dobrze. Zadowolenie z małych progresików. Sam o tym mówię i wiem że jest mega. Wiem też, że jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Pracuję więc dalej.

Talent.

Ten… jakże ważny sportowy talent. Ja go nie mam, więc jest mi o nim ciężko powiedzieć więcej niż dwa, trzy zdania. Widzę wielokrotnie jak młodzi ludzie przychodzą na matę i po kilku treningach już kumają to, do czego ja musiałem dochodzić kilkanaście miesięcy. Czasami to wkurza, a czasami cieszy. Jeśli masz talent, wykorzystaj go.

Pokora.

Trudno jest "przeżyć" kolejne poddanie przez kolegę z klubu. Na każdych sparingach, przez wiele miesięcy możesz być poddawany, nie możesz się jednak obrażać, wkurzać. Broń ciebie każdy słowiański bóg. Nigdy nie obgaduj kolegi, który poskładał Ciebie kolejny raz, tylko dla tego, że jest od Ciebie lepszy. Czemu to piszę? Sam przyłapałem kiedyś małolata, który tak postąpił. Pokornie i z szacunkiem podchodź do sprawy. Ciężko zasuwaj i wierz w to, że przyjdzie taki dzień, kiedy i Tobie uda się zrewanżować. Mógłbym tak wymieniać kolejne składowe, bez końca...

 

Jeżdżąc po innych klubach, seminariach, zawodach, doświadczałem czegoś pięknego, wyjątkowego, magii tego sportu. Wiecie przecież, co to jest wielka niewiadoma! Nigdy nie wiesz, czego nowego możesz się dowiedzieć, nauczyć, odczuć na własnej skórze. Myślę, że sam sport podpięty pod jedno słowo: grappling (zapasy, bjj, adcc....), jest nadal nieodkryty. Można uczyć się dziesięć i więcej lat, a każdego kolejny dzień Tobie coś nowego, lepszego, doskonalszego.

I tak bez końca... oto magia, prawdziwe czary mary!

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Wymagane pola są zaznaczone *