Popularne artykuły

Na sportowo z życiem.
Blogi Treningowe

Na sportowo z życiem. 

 

Mija właśnie 32 tydzień roku, a ja zaliczyłem 1 tydzień po okresie roztrenowania, w którym pocisnąłem 6 treningów w 5 dni. Tak, tak to wygląda. Wreszcie wróciłem na własne pole bitwy.

To pole to bitwa o lepsze samopoczucie. Jak już pisałem, nie zawsze mogłem iść na trening. Będę też szczery, niekiedy mi się po prostu nie chciało. Organizm w takie lato płatał mi figle. Dołożyłem do tego lenistwo. Ot, co! Na szczęście, ta „marmelada” jest już za mną. Teraz na poważnie; lecę z przygotowaniami i treningami według własnego planu. Nie mam ciśnienia na jakieś mistrzowskie efekty, bo nadal bawię się sportem. Aczkolwiek, fajnie jest coś w życiu wygrać, osiągnąć drobny sukces, zdobyć jakiś medal. Czyż nie? U mnie często bywa jednak tak, że przegrywam walki na zawodach. Zastanawiam się, co jest tego przegrywania powodem? Przygotowuję się są uczciwie. Przykładam się do treningów solidnie.

Może to problem siedzący gdzieś w głowie. Może to tam jest jakaś blokada? Ostatecznie - nie ważne! Ważne jest to, jakie, po raz kolejny, postawiłem sobie cele. Ważne, co zamierzam osiągnąć. Mogę Wam zdradzić tylko tyle: nadrzędnym moim celem jest własna, osobista, prywatna satysfakcja. Bo to ona powoduje w moim życiu wzrost endorfiny. Ból… taka fizyczna uciążliwość uprawiających sport, to nieodzowny towarzysz każdego rasowego sportowca. Każdy z nas, każdy trenujący wie, że czasami musi boleć. Laik nigdy tego nie zrozumie. Ostatnio ktoś mnie zapytał: „skąd biorę na to wszystko czas i siły”. No cóż… Czas: można jakoś wygospodarować, nawet te 25 minut treningu dziennie. Tyle wystarczy, żeby poprawić samopoczucie i podkręcić stan zdrowia.

Kawałek podłogi też mamy przecież. Często wykorzystuję powierzchnię domowego gniazda do zrobienia domowego treningu. Boisko niedaleko domu też jest dostępne o każdej porze... Przecież każdy może w swojej okolicy znaleźć jakiś Orlik, stare boisko, park, deptak, drogę rowerową, cokolwiek - żeby pobiegać, poganiać z psem, czy pobiegać asekuracyjnie za jadącym na rowerze dzieckiem. Trzeba tylko chcieć.

Siły: tu może być trudniej. Przecież wiele osób pracuje wiele godzin. Wracamy do domu zmęczonym. W robocie wkurza szef/szefowa/współpracownicy/klienci, i bóg wie kto jeszcze.
To i psycha siada. Co wtedy zrobić? Stań przed lustrem, zapytaj siebie: czy sport nie pomógłby mi zmęczyć się w pozytywny sposób? Wiem! Łatwo się gada! Mnie osobiście się udało trzy lata temu, kiedy to wróciłem z „niebytu” na ścieżkę sportowca amatora. Ułożyłem sobie w głowie wiele spraw. Przewartościowałem te negatywy, i wyselekcjonowałem to, co należało wyrzucić z codziennego życia. Staram się nie oglądać za siebie. Ustawicznie podążam za niespełnionymi marzeniami sportowymi. Mam ich ciągle wiele do zrealizowania. Czy to dobrze? Pracuję nad sylwetką, spokojem wewnętrznym, zdrowiem. Ale najważniejsze co mogę wnieść nie tylko w moje życie to: pozytywny nastrój w moim domu. DOM – jak waży jest… Nauczyłem się cieszyć z małych rzeczy. Chociaż z tym nadal idzie mi jaszcze ciągle słabo. Jestem świadom, że jestem osobą specyficzną. Nauczyłem się akceptować samego siebie. Osoby z mojego najbliższego otoczenia też się mnie nauczyły. A poza tym - zostali przy mnie ludzie po przejściach, tolerancyjni, wytrwali, o bogatym doświadczeniu i tak podobni do mnie....

Teraz, kiedy ponownie zanudzam Was swoją filozofią, ja Andrzej, odpocznę przed kolejnym tygodniem pogoni za „ moim życiem”. Pozdrawiam.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Wymagane pola są zaznaczone *